W rezultacie powstał „Wielki Obraz” ukazujący dramatyzm naszej prehistorii oraz związki z wszechświatem. Nie musimy już spoglądać na siebie i wszechświat przez zniekształcające lustra współczesnej nauki.

 

 

 

 

Implikacje elektrycznej aktywności zachodzącej między planetami będą bardzo niepokojące dla tych, którzy zbudowali swoją kosmologię na bazie słabej siły grawitacyjnej działającej w elektrycznie sterylnym wszechświecie. Skutkiem tego dziwacznego, dogmatycznego przeoczenia będzie to, że w przyszłości nic nie zostanie z osławionej teorii Wielkiego Wybuchu i bardzo uproszczonej hipotezy powstania układu słonecznego.

 

JAKI WIELKI WYBUCH?

Wielki Wybuch jest już martwy! Nie obwieszczony „Galileusz XX wieku”, Halton Arp, udowodnił, że wszechświat się nie rozszerza. Teoria Wielkiego Wybuchu bazuje na błędnej interpretacji przesunięcia ku czerwieni. Przesunięcie ku czerwieni odległej galaktyki jest mierzone w nadchodzącym z niej świetle. Linie widma światła tej galaktyki wykazują przesunięcie ku czerwieni w porównaniu z takimi samymi liniami światła pochodzącego z naszego Słońca. Arp odkrył, że mocno i słabo przesunięte ku czerwieni obiekty są czasami połączone mostem lub strumieniem materii, co oznacza, że przesunięcie ku czerwieni nie może stanowić miary odległości. Większość przesunięć ku czerwieni jest właściwością samych obiektów, poza tym jest coś jeszcze.

Arp odkrył, że właściwe dla kwazara lub galaktyki przesunięcie ku czerwieni przyjmuje wartości dyskretne, które maleją wraz z odległością od centralnej aktywnej galaktyki. Według nowego poglądu Arpa na kosmos aktywne galaktyki „rodzą” mocno przesunięte ku czerwieni kwazary i towarzyszące galaktyki. Przesunięcie ku czerwieni staje się miarą względnego wieku pobliskich kwazarów i galaktyk, a nie odległości między nimi. Wraz ze starzeniem się kwazara lub galaktyki przesunięcie ku czerwieni zmniejsza się dyskretnymi krokami lub kwantowo.

Ogromną zagadką dla astrofizyków jest to, dlaczego galaktyki przejawiają zjawiska o charakterze atomowym. Wracamy więc do fizyki cząsteczkowej. Ta trudność dowodzi, że „mechanika” kwantowa zastosowana w stosunku do atomu jest teorią bez fizycznej rzeczywistości. Dziwaczność teorii kwantowej została przypisana zjawiskom subatomowym, do których się stosuje. Jednak obecnie, kiedy jesteśmy świadkami efektów kwantowych w obiektach wielkości galaktyk, ten wygodny nonsens został obnażony.

Jeśli Arp ma rację, wielu ekspertów będzie wyglądać bardzo głupio. Jego doniesienia podniosły alarm w holach Akademii i – ponieważ nikt nie lubi głośnej muzyki, zwłaszcza gdy śpi – odruchową reakcją było zaatakowanie go przyłożeniem palca do guzika alarmu. Arpowi odmówiono czasu teleskopowego, zaś prace odrzucono. W rezultacie musiał opuścić Stany Zjednoczone, aby móc kontynuować pracę.

 

ELEKTRYCZNE GALAKTYKI

Fizycy plazmy od ponad dziesięciu lat dysponują elektrycznym modelem galaktyk, który jest zgodny z fizyką realnej rzeczywistości. Model ten z powodzeniem wyjaśnia obserwowane kształty i dynamikę galaktyk bez potrzeby uciekania się do niewidzialnej czarnej materii i centralnie położonych czarnych dziur. W prosty sposób wyjaśnia potężne strumienie elektryczne wyłaniające się z jąder aktywnych galaktyk wzdłuż osi obrotu. Ostatnie wyniki mapowania pola magnetycznego spiralnej galaktyki potwierdzają słuszność elektrycznego modelu.

 

 

 

 

Z drugiej strony kosmologowie nie potrafią wyjaśnić, dlaczego spiralne kształty są tak pospolite, i próbują to tłumaczyć galaktycznymi polami magnetycznymi.

 

 

 

 

Niedawno odkryto międzygalaktyczne pola magnetyczne, co stało się gwoździem do trumny. W desperackiej próbie wyjaśnienia, w jaki sposób grawitacyjna siła przyciągania może powodować wyrzucanie materii w postaci wąskich pasm, i to z prędkością relatywistyczną, musiano stworzyć nieprawdopodobne modele grawitacyjne z niewidzialnymi „czarnymi dziurami”.

Script logo
Do góry