Czy założenia przyjęte w pierwszej połowie XX wieku wciąż obowiązują po całych dekadach eksploracji kosmosu? Naukowcy proponujący spojrzenie z perspektywy elektryczności, bazujące na bardziej współczesnych danych, utrzymują, że wcześniejsze przypuszczenia są nie tylko nieuzasadnione, ale wręcz zdyskredytowane przez bezpośrednie obserwacje i pomiary. Podkreślają, że wszystkie cechy Słońca, jakie obecnie obserwujemy, nie są zgodne z założeniami grawitacyjnymi ani ze standardowymi prawami gazów określającymi ich ciśnienie, gęstość, temperaturę i względny ruch. Najgłębsze warstwy Słońca, które daje się obserwować, mają temperaturę 6000 stopni kelwina. Kiedy zaglądamy w ciemniejsze wnętrza plam słonecznych, dostrzegamy chłodniejsze regiony, a nie gorętsze, zaś przechodząc na zewnątrz, ku podstawie korony, temperatura skacze spektakularnie w górę do prawie dwóch milionów stopni. Ta przegrzana skorupa korony słonecznej wykazuje odwrotny gradient temperatury niż przewidywany przez modele nuklearnego pieca.

Co więcej, wydaje się, że Słońce nawet nie „respektuje” grawitacji. Masy naładowanych cząstek – wyrzucanych przez Słońce w charakterze wiatru słonecznego – przyspieszają swój ruch już za Merkurym, Wenus i Ziemią. Słoneczne protuberancje i erupcje mas z korony również nie stosują się do praw grawitacji. Podobnie jest z ruchem plam słonecznych oraz z ruchem atmosfery, ponieważ jej górne warstwy obracają się szybciej niż niższe, co odwraca sytuację przewidzianą przez teorię. Z kolei równikowa atmosfera kończy swój obrót szybciej niż atmosfera na większych szerokościach geograficznych, co jest kolejnym odwróceniem przewidywanego charakteru ruchu. Jeśli atmosfera słoneczna podlega jedynie wpływom grawitacji i gorącej powierzchni, to powinna mieć grubość zaledwie kilku tysięcy kilometrów a nie setek tysięcy kilometrów, a nawet więcej, jak wykazują nasze pomiary.

Nawet kształt Słońca nie jest zgodny z przewidywaniami obowiązującej teorii. Obracające się Słońce powinno mieć kształt spłaszczonej kuli, tymczasem jest prawie idealną kulą, tak jakby coś innego niwelowało działanie sił grawitacji i bezwładności.

Według teoretyków elektryczności to „coś innego” powinno być oczywiste w   świetle dominujących, obserwowalnych cech Słońca (w przeciwieństwie do zakładanych, ale nigdy nie zaobserwowanych).

Anomalie w obrazie standardowego modelu Słońca są przewidywalnymi objawami wyładowania jarzeniowego. Zainteresowanych odsyłam do Obrazów Dnia (Pictures of the Day) zamieszczonych na stronie internetowej pod adresem www.thunderbolts.info.

(Pełny tekst tego artykułu znaleźć można na stronie internetowej pod adresem www.thunderbolts.info)

 

 

ELEKTRYCZNA POŚWIATA SŁOŃCA

David Talbott

 

Jak pokazują obserwacje, popularne poglądy na temat natury Słońca nie przechodzą testów wymaganych od naukowych teorii. Twórcy standardowego modelu Słońca brali pod uwagę tylko grawitację, prawa gazów i syntezę jądrową, tymczasem dokładne obserwacje Słońca pokazują, że w jego zachowaniu dominują własności elektryczne i magnetyczne.

Natura słonecznego promieniowania przez stulecia pozostawała dla astronomów tajemnicą. Słońce jest jedynym obiektem w naszym układzie planetarnym, który wytwarza własne światło. Wszystkie pozostałe jedynie odbijają światło wytwarzane przez Słońce. Jaka jego unikalna cecha umożliwia mu oświetlanie innych obiektów układu słonecznego?

Obecnie astronomowie zapewniają nas, że jest już odpowiedź na to najbardziej fundamentalne pytanie. Słońce jest termonuklearnym piecem. Ta gazowa kula jest tak duża, że astronomowie postrzegają ciśnienie i gęstość panujące wewnątrz jej jądra jako wystarczające do generowania temperatury około 16  milionów stopni kelwina potrzebnej do podtrzymywania ciągłej „kontrolowanej” reakcji jądrowej.

Większość astronomów i astrofizyków zajmujących się badaniami Słońca jest tak przekonana do modelu opartego na syntezie jądrowej, że tylko nieliczni spośród nich zdobywają się na odwagę, aby kwestionować jego podstawy. Standardowe podręczniki i instytucjonalne badania nieustannie „ratyfikują” termonuklearny model Słońca, przy wtórze chóru naukowych oraz popularnych środków przekazu, zupełnie ignorując dane, które wskazują na coś wręcz przeciwnego.

Rosnąca grupa niezależnych badaczy twierdzi jednak uparcie, że ta popularna teoria nie jest prawdziwa. Badacze ci utrzymują, że Słońce ma naturę elektryczną i światło słoneczne jest elektrycznym jarzeniem zasilanym przez prądy galaktyczne. Podkreślają, że model syntezy jądrowej nie przewiduje żadnego z   podstawowych odkryć dotyczących Słońca, podczas gdy model elektryczny przewiduje i wyjaśnia wszystkie obserwacje, które były przyczyną największych rozterek w badaniach Słońca.

Ponad 60 lat temu dr Charles E.R. Bruce z angielskiego Towarzystwa Badań Elektryczności (Electrical Research Association) zaproponował nowe spojrzenie na Słońce. Ten badacz zjawisk elektrycznych, astronom i specjalista od efektów świetlnych, zauważył w roku 1944, że słoneczna „fotosfera ma taki sam wygląd, temperaturę i widmo, jak łuk elektryczny – posiada cechy łuku elektrycznego, ponieważ jest łukiem elektrycznym bądź dużą liczbą występujących równolegle łuków”. Jego zdaniem ten charakter wyładowania „wywołuje obserwowalne granulacje powierzchni Słońca”.

Podstawą modelu Bruce’a było konwencjonalne rozumienie atmosferycznych wyładowań pozwalające mu na wyobrażenie „elektrycznego” Słońca bez łączenia go z zewnętrznymi polami elektrycznymi.

 

Jarzeniowe wyładowania plazmy

Wiele lat później zainspirowany poglądami Bruce’a genialny inżynier, Ralph Juergens, uzupełnił je we wręcz rewolucyjną możliwość. W zapoczątkowanym w roku 1972 cyklu artykułów Juergens sugerował, że Słońce nie jest ciałem elektrycznie izolowanym w przestrzeni kosmicznej, ale najbardziej dodatnio ładowanym obiektem w układzie słonecznym – centrum radialnego pola elektrycznego umiejscowionego wewnątrz większego galaktycznego pola. Stawiając tę hipotezę, Juergens był pierwszym, który dokonał teoretycznego skoku mówiącego o zewnętrznym źródle siły Słońca.

Juergens wysunął hipotezę mówiącą, że Słonce znajduje się w ognisku „jarzeniowych wyładowań koronowych” zasilanych przez prądy galaktyczne. Aby zrozumieć tę koncepcję, istotne jest rozróżnienie między modelem złożonego elektrodynamicznego wyładowania jarzeniowego Słońca a prostym elektrostatycznym modelem, który bardzo łatwo odrzucić.

 

 

Słońce

Script logo
Do góry