Cläre zeznała, że tego wieczora około godziny 21.30 na niebie nad Röhrensee rozbłysło światło dorównujące siłą tysiącu błyskawic. Było tak jasne, że można było przy nim czytać gazetę. Podkreśliła, że wybuch był bardzo krótki, miał czerwony odcień w środku i żółty na brzegach, po czym nastąpił silny podmuch powietrza. Nazajutrz miała krwotoki z nosa, ból głowy i czuła ucisk w uszach. Powiedziała, że na takie same dolegliwości skarżyli się także mieszkańcy pobliskich wiosek, w tym Röhrensee, Holzhausen, Mühlberg i Wechmar.

Następnego dnia około godziny 14.00 zjawiło się od 100 do 150 żołnierzy Wehrmachtu-SS (sił zbrojnych SS), którzy zapytali, gdzie mogą znaleźć ciała. Miejscowy motocyklista zabrał ich na poligon w Ohrdrufie.

Kilka dni później, 12 marca 1945 roku, Hans Rittermann przyszedł do zamkowej wieży strażniczej z grupą dygnitarzy noszących odznaki Partii Nazistowskiej, aby obserwować kolejny test. Zaryczały syreny nakazujące cywilom ukrycie się w schronach, po czym około godziny 22.15 nastąpił drugi wybuch, który był nieco słabszy od tego z 4 marca. Również tym razem Rittermann ostrzegł rodzinę Cläre, tyle że nie wspomniał już o rozbłysku przypominającym błyskawice.

Prowadzące śledztwo władze NRD zaprotokółowały też zeznanie Heinza Wachsmuta zatrudnionego przez SS do budowy studzien. Powiedział on, że po pierwszym wybuchu jemu i członkom Hitlerjugend kazano zebrać drewno z lasu wokół Mühlberg i Ringhofen i dostarczyć je na miejsce eksplozji. Z tego drewna zbudowano na obrzeżu lasu 14 dużych stosów. Zeznał, że wszędzie leżały ciała ciężko poparzonych więźniów i że kazano im je zebrać i ułożyć na tych stosach. Zauważył, że ciała były spalone i pokryte pęcherzami, a w wielu przypadkach widać było odsłonięte surowe ciało. Zwłoki były bezwłose i wiele z nich było pozbawionych ubrania. Wachsmut i reszta jego grupy ułożyli po 50 ciał na każdym stosie.

Wachsmut zeznał także, iż rosyjski przymusowy robotnik, Oleg Barto z Gurjewa w Kazachstanie, który pomagał mu zbierać ciała, powiedział mu, że nastąpił potężny błysk ognia, po którym wielu ludzi zniknęło w jednej chwili z powierzchni Ziemi. Bardo powiedział też, że wielu innych zostało oślepionych i poważnie poparzonych. Oślepienie tych, którzy przeżyli, jest charakterystyczną cechą rozbłysku powstającego podczas wybuchu jądrowego – nie jest typowe dla innych rodzajów eksplozji.

Wachsmut powiedział, że po zebraniu i spaleniu tych ciał jego grupa została zabrana do Ringhofen, gdzie kazano im rozebrać się do naga i wykąpać. Każdy z nich został nagrodzony za swoją pracę butelką wódki, a potem wysokiej rangi oficer SS zwrócił się do nich, mówiąc, że spaleni więźniowie spłacili w płomieniach ogromny dług Niemcom i że Niemcy są obecnie pierwszymi na świecie, którzy stworzyli nową broń i że wkrótce cały świat się o tym dowie. Oznajmił, że Niemcy po prostu pozbyły się tym sposobem garstki darmozjadów.

Następnego dnia wrócili w tamto miejsce, gdzie znaleźli od 12 do 15 zdeformowanych i oślepionych więźniów, którzy wypełzli z okolicznych lasów. Esesmani zastrzelili ich i ich ciała rzucono na wciąż tlące się stosy.

Ohrdruf był broniony przez oddziały 6. Dywizji SS Gebirgs (strzelców alpejskich). Oficerowie ukraińskiego SS, którzy przypuszczalnie zgłosili się na ochotnika do służby w Dywizji SS Galicia, uciekli z Ohrdrufu, kiedy zbliżały się do niego amerykańskie wojska. Większość z nich została później złapana i zabrana do Wielkiej Brytanii lub zwerbowana do amerykańskich służb kontrwywiadu, a później CIA. W ten sposób uniemożliwiono im ujawnienie tego, co wiedzieli.

Na ogół mało kto wie, że wielu niemieckich żołnierzy, zwłaszcza esesmanów, było maltretowanych i tysiące z nich zagłodzono na śmierć po wojnie w obozach internowania w USA. Dlatego trudno się dziwić, że ocalali niemieccy pracownicy, którzy byli świadkami wydarzeń w Ohrdrufie, nie ujawnili tego, co wiedzieli i widzieli.

W rzeczywistości ten próbny wybuch był zbrodnią, z którą nikt nie chciał być wiązany.

Generał Eisenhower, który rzadko odwiedzał linię frontu, przybył z generałem Pattonem na miejsce spalonych szczątków obozu Ohrdruf, tuż za wyzwoleńczymi oddziałami sił amerykańskich. Eisenhower osobiście nadzorował szczegółowe badanie całego terenu, z którego pobrano próbki. Rząd USA nigdy nie ujawnił, dlaczego temu miejscu poświęcono tyle uwagi.

Na procesie norymberskim zapytano ministra uzbrojenia Rzeszy Alberta Speera, czy w Ohrdrufie przeprowadzono test z bronią jądrową. Speer odrzekł, że nic nie wie o takim teście, i dodał, że gdyby do czegoś takiego doszło, zapewne wiedziałby o tym. Jednak zdaniem dziennikarza Heiko Petermanna w styczniu 1945 roku cytowany w innym kontekście Speer, wskazał na leżące na stole pudełko zapałek i z dumą powiedział, że Niemcy posiadają „atomowy materiał wybuchowy, którego ilość wielkości pudełka zapałek, może zniszczyć cały Nowy Jork”.

 

Ślady promieniowania

Miejsce tego przypuszczalnego wybuchu do dziś stanowi zakazany teren i wciąż pełni rolę poligonu wojskowego. Mimo to stacja telewizyjna ZDF, która zainteresowała się tą historią, pozyskała osiem próbek gleby z Ohrdrufu i przekazała je Federalnej Agencji Fizyczno-Technicznej (Physikalisch-Technische Bundesanstalt; w skrócie PTB) w celu ustalenia, czy noszą one ślady testów jądrowych. W Ohrdrufie znaleziono ślady uranu-235 i sztucznych radionuklidów kobaltu-60 i cezu-137. PTB zastosowała metodę liczenia emisji gamma, ale odmówiła opublikowania łącznej masy emiterów gamma w próbce, co czyni jej pomiar bezużytecznym.

Najczęstszym zastrzeżeniem kierowanym pod adresem twierdzeń Karlscha w sprawie radioaktywności gleby w Ohrdrufie jest przypisywanie jej eksplozji elektrowni w Czarnobylu w maju 1986 roku, co jest całkowicie błędnym założeniem, jako że nie potwierdzono obecności w glebie z Ohrdrufu żadnego z radionuklidów rozszczepienia związanych z opadem ksenonu-135 pochodzącego z Czarnobyla. Na przykład badania PTB nie wykazały obecności charakterystycznego baru-135, co oznacza, że radioaktywność gleby z Ohrdrufu nie jest skutkiem opadu z Czarnobyla.

Raport PTB stwierdza, że chociaż kwestia wybuchu jądrowego w Ohrdrufie w roku 1945 pozostaje „otwarta”, to w opinii współautora raportu, dra Janssena, brak jest dowodów na taki wybuch. Co ciekawe, gdy w roku 1983 do badań emisji gamma pobrano próbki gleby z Hiroszimy, wyniki wykazały, że w Hiroszimie także nigdy nie było wybuchu jądrowego!

 

Źródła wywiadowcze

Karlsch cytuje raport sowieckiego szpiega wojskowego z GRU działającego w Niemczech z 15 listopada 1944 roku w sprawie przygotowań w Turyngii do testu „nowej broni o wielkiej sile rażenia... bomby o niezwykłej konstrukcji”. Warto zauważyć, że Kurt Diebner, szef niemieckiego projektu rozwoju broni jądrowej realizowanego przez niemieckie Biuro Uzbrojenia Armii (Heereswaffenamt), przeniósł się do Stadtilm w Turyngii niedaleko Arnstadt, co nadaje znaczenia temu raportowi GRU.

Ten sowiecki raport nie był jedynym, który wspomina o takich pracach. Pilna depesza wysłana przez szwajcarską placówkę amerykańskiego Biura Służb Strategicznych (US Office of Strategic Services; w skrócie OSS) ostrzega Waszyngton przed eksperymentami z bombami atomowymi prowadzonymi w Niemczech. Dokument wywiadowczy FF4936 ze stycznia 1945 roku zatytułowany „Research on Secret Weapons” („Badania tajnych broni”) powołuje się na depeszę nr 2877 z Berna z 21 grudnia 1944 roku (oznaczoną jako IN 29784). Ten dokument wskazuje na niemieckie badania „eksplozji atomowej prowadzone energicznie... w Akademii Technicznej SS w Zellendorfie... a zwłaszcza w Brnie w Czechach”. Wspomina także, że: „Centrum badań utworzono w Kappel, 37 km na północ od Berlina, pod osłoną lasu. W pobliżu tego centrum, zamaskowana przez ten sam las, ulokowana jest cała E.M de Doenitz [sic]”. (Wielki Admirał Karl Dönitz był szefem niemieckiej marynarki wojennej, Kriegsmarine, która miała własne tajne plany wystrzelenia w kierunku Stanów Zjednoczonych pocisku samosterującego dalekiego zasięgu V-1 z głowicami nuklearnymi z łodzi podwodnych na Atlantyku). Dalej w tej depeszy czytamy: „Te eksperymenty są intensywnie prowadzone przez stary zarząd zakładów Bayer [farmaceutyki] (specjalny wydział IG Farben ulokowany blisko Berlina i w sąsiedztwie Ratyzbony)”.

 

 

Depesza nr 2877 z Berna z 21 grudnia 1944 roku

 

Script logo
Do góry