Immanuel Velikovsky był dobrze wykształconym, licencjonowanym doktorem medycyny, którego zafascynowała informacja, na którą natknął się w starożytnych mitach i która wydała mu się prawdopodobna. Mówiła ona, że w dalekiej przeszłości miała miejsce wielka katastrofa, która wywarła niszczący wpływ na naszą cywilizację. Bardzo trudno było mu znaleźć wydawcę jego pierwszej książki Worlds in Collision (Kolizja światów). Kiedy w końcu Macmillan3 zdecydował się ją wydać, rozwścieczeni profesorowie i naukowcy skontaktowali się z wydawcą i zażądali od niego natychmiastowego odstąpienia od zamiaru jej wydania. Macmillan uległ ich presji i odstąpił prawa do wydania tej książki Doubleday4, ponieważ urażona grupa składała się z ludzi, którzy kupowali książki tej firmy. Było to w roku 1950 i stanowiło zapowiedź tego, co miało wkrótce nadejść, albowiem nie był to jedyny przypadek skazania na banicję książki przez naukowców.

Teoria Velikovsky’ego była przez dziesiątki lat źródłem gorzkich sporów w kołach akademickich, dopóki Luis Alvarez nie ogłosił w latach osiemdziesiątych, że przyczyną zagłady większości żywych organizmów na naszej planecie 65 milionów lat temu była asteroida (jak się jeszcze przekonamy ta teoria również była przedmiotem ostrych sporów). Dzisiaj teoria asteroidy jest powszechnie zaakceptowana, aczkolwiek wciąż jeszcze rodzi spory.

Jednak nie wszyscy niezależni naukowcy stają się punktem zogniskowanej pogardy i drwin. Są i tacy, którzy są określani mianem „dziwaków”, zaś ich prace są ignorowane lub traktowane wzruszeniem ramion, tak jak traktuje się kogoś „nawiedzonego”. Tym niemniej niektórzy z tych dziwaków nie dają się zepchnąć w niepamięć, ponieważ ich niekonwencjonalne teorie okazują się być prawdziwe.

Zmarły już Scotty McNeish był archeologiem-odszczepieńcem, który zawsze maszerował w takt bębna, w który sam uderzał. Jego kariera trwała sześćdziesiąt lat i większość tego czasu wypełniały ostre, pełne emocji spory. McNeish jest znany z prac dotyczących badania źródeł pochodzenia kukurydzy w środkowym Meksyku, na który to temat napisał lub był współautorem co najmniej 50 książek i 200 artykułów. Był pierwszym archeologiem, który wprowadził do tej dziedziny podejście interdyscyplinarne. Jest również sławny z teorii, które przyprawiały resztę archeologów i antropologów o drgawki.

McNeish utrzymywał, że posiada solidne dowody na to, iż pierwsi ludzie pojawili się w Północnej Ameryce około 60 000 lat temu, a nie, jak się generalnie przyjmuje, od 12 000 do 20 000 lat temu. Miał również bardzo krytyczny stosunek do tego, co nazywał „nową archeologią”, którą praktykowali naukowcy uważający, że działają „na wyższym poziomie, który obejmował zagadnienia społeczne”, jak to określił McNeish podczas jednego z wywiadów, podkreślając, że nie da się, patrząc dziś na skorupy naczyń pasterskich oraz kości, ustalić, jak myśleli i w co wierzyli nasi starożytni przodkowie (Archaeology Today, nr 5, 1999). Czytanie sprawozdań z badań i doniesień współczesnych archeologów, którzy starają się na wszelkie sposoby tłumaczyć „duchową świadomość” i systemy wierzeń starożytnych oraz ośmieszają wszelkie nieortodoksyjne teorie usiłujące wyjaśnić sztuczne twory o enigmatycznym charakterze, stało się już nużące.

Zmarły w roku 2001 Thomas Gold był kolejnym „dziwakiem”, często zupełnie nie rozumianym z powodu jego niekonwencjonalnych badań egzotycznych teorii, o których nigdy nikomu się nie śniło, a które okazywały się zazwyczaj prawdziwe. W czasie drugiej wojny światowej prowadził pionierskie prace w zakresie radaru, a po jej zakończeniu ogłosił nową teorię na temat słuchu ssaków, którą przez 30 lat ignorowano. Był pierwszym, który stwierdził, że powierzchnia Księżyca nie jest pokryta zakrzepłą lawą, lecz pyłem, odkrył również pulsara. Jedna z jego kontrowersyjnych teorii mówi, że większość życia na Ziemi toczy się pod jej powierzchnią. Uważał też, że ropa naftowa nie jest produktem ubocznym rozkładu szczątków organicznych, lecz powstała w wyniku procesów geochemicznych zachodzących wewnątrz skorupy ziemskiej. Niektórzy biolodzy i geolodzy czuli się głęboko urażeni tymi koncepcjami, a niektórzy wręcz go za nie nienawidzili.

Gold napisał artykuł „Nowe teorie w nauce”, który ukazał się w periodyku Journal of Scientific Exploration (vol. 3, nr 2, 1989). Po nakreśleniu właściwych ram naukowej postawy wyraża w nim swoje obawy, twierdząc, że nauka znalazła się na niewłaściwej, schyłkowej drodze, która hamuje nowe odkrycia:

 

Chcę opisać to niebezpieczeństwo oraz różnorodne tendencje, które zdają się je powodować bądź powiększać. Mogę sięgnąć do moich własnych doświadczeń czterdziestoletniej pracy w różnych dziedzinach nauki i licznych silnych kontrowersji, jakie zrodziły się w tym czasie.

 

Dalej Gold wymienia cnoty naukowych teorii i ich idealizm, po czym przeciwstawia je faktycznej rzeczywistości, w której żyją naukowcy, będący ostatecznie tylko ludźmi ze stopniem naukowym – światu, który kieruje się często motywacjami i zachowaniami znacznie odbiegającymi od idealizmu. Cytuje niektóre ze swoich niefortunnych doświadczeń, które dowodzą, że istota sprawy ma bardzo niewiele wspólnego z tym, jak rządzi się współczesna nauka. Artykuł jest warty przeczytania i potwierdza ustalenia Martina dotyczące niebezpieczeństw procesu weryfikacji przez naukowców.

Wracając do zagadnień i spraw poruszonych przez Briana Martina, socjolog Michael J. Mahoney z Uniwersytetu Pensylwańskiego w USA był jednym z pierwszych, który badał, w jakim stopniu proces recenzowania prac przez naukowców jest wiarygodny. Mahoney wysłał kopie jednej pracy naukowej do 75 recenzentów, lecz pozmieniał wyniki doświadczeń tak, że w niektórych kopiach zdawały się one świadczyć o prawdziwości powszechnie obowiązujących teorii, w pozostałych zaś świadczyły przeciw ich prawdziwości. Uzyskane wyniki zadziwią z pewnością naukowców głównego nurtu, ale nie tych, którzy proponowali już „niekonwencjonalne” teorie. Mahoney ustalił, że „kiedy wyniki były niezgodne z teoretycznymi preferencjami recenzenta, metody wykonania były krytykowane, zaś praca potępiona”. Zupełnie inaczej było, kiedy praca potwierdzała poglądy recenzenta.

Wiele niezmiernie ważnych teorii nieomal odeszło w niepamięć z powodu tych niedoskonałości systemu recenzowania przez naukowców.

Nawet prace Krebsa, naukowca, który odkrył coś, co nazwano ostatecznie „cyklem Krebsa”, były początkowo odrzucane. Biolog Lyn Margulis, współautorka razem z Jamesem Lavelockiem, książki The Gaia Hypothesis (Hipoteza Gai) jest również autorką bardzo ważnej pracy z dziedziny endosymbiozy, którą początkowo całkowicie odrzucono. Jej teorii, obecnie w pełni zaakceptowanej i cytowanej w podręcznikach biologii, nie chciano początkowo nawet wysłuchać w Narodowej Fundacji Nauki. „Po prostu odrzucono mnie” – konstatuje – „zaś urzędnicy zajmujący się przydzielaniem stypendiów stwierdzili, że już nigdy nie powinnam się o nie starać” (Boston Globe, 22 czerwca 1987 roku).

W ten sposób doszliśmy do tematu finansowania prac naukowych i tego, w jaki sposób ustalony system utrzymuje istniejący stan rzeczy. Zarówno McNeish, jak i Gold, wspominają, że mieli ogromne trudności z uzyskaniem funduszy na badania związane z ich nowymi teoriami i projektami ze względu na ich kontrowersyjny charakter. To nie jest konspiracja spod znaku „płaszcza i szpady”, ale coś znacznie bardziej subtelnego i bardziej podstępnego – cichy, niewidzialny, złożony system, który stara się utrzymać sam siebie poprzez zagwarantowanie pewnych wyników i odfiltrowanie całej reszty. Jest to system zdolny do zdławienia badań nowych kierunków i nowych dziedzin wiedzy poprzez zamknięcie ich badaczom dostępu do kurka z pieniędzmi.

 

WŚRÓD NAUKOWCÓW WSZYSTKIE CHWYTY SĄ DOZWOLONE

Tak przedstawia się bierna strona tego, w jaki sposób nowe idee są często tłumione, lecz jak już się przekonaliśmy, istnieje bardzo aktywna, agresywna strona, która stosuje metody otwartego dławienia intelektualnej dyskusji.

Brian Martin napisał artykuł zatytułowany „Intelektualne tłumienie – dlaczego naukowcy z dziedziny ochrony środowiska boją się wystąpić otwarcie”, który został opublikowany w magazynie Habitat Australia (nr 7, 1992). Rozpoczyna on od przedstawienia szeregu scenariuszy stawiających naukowca przed ryzykownym dylematem: czy powinien otwarcie poinformować ludzi i zaryzykować w ten sposób swoją karierę, czy też ma siedzieć cicho? Martin przedstawia sposoby, za pomocą których głos prawdy może być tłumiony:

 

Ale co będzie, jeśli „odpowiedzialne władze” mają inne priorytety i być może są nawet winne powstania problemu? W takich przypadkach należy zaalarmować ludzi z zewnątrz, takich jak politycy, media lub organizacje zajmujące się ochroną środowiska... Niestety, taki scenariusz jest raczej wyjątkiem, a nie zasadą. Większość naukowców zajmujących się badaniem środowiska boi się wystąpić publicznie, jeśli takie wystąpienie oznacza rzucenie wyzwania potężnym korporacjom, rządom lub grupom zawodowym... są świadomi prawa, które zabrania im wygłaszania opinii w mediach bez zezwolenia... i boją się, że zostaną ograniczeni w możliwościach promocji.

 

Można by się zastanawiać, czy jest to właściwy sposób zarządzania nauką. Martin odnotowuje, że tłumienie intelektualnej różnicy zdań jest najefektywniejsze, gdy potencjalnemu adwersarzowi pozostawia się do przemyślenia ewentualne konsekwencje, w następstwie czego dochodzi on zazwyczaj do wniosku, że lepiej trzymać gębę na kłódkę.

To sprawia z kolei, że nie wiemy i nigdy się nie dowiemy, ile przypadków tłumienia miało faktycznie miejsce, inaczej mówiąc, ilu demaskatorów nie zdecydowało się na otwarte wystąpienie. Martin nazywa to zjawisko „konspiracją milczenia”.

W przypadku Deweya McLeana widzimy, jak naukowcy z konkurencyjnymi ideami są wyśmiewani przez zwolenników „wygrywającej” wersji, jak się im grozi i stroni od nich. Prace McLeana dotyczą katastroficznych wydarzeń, które doprowadziły do wyginięcia dinozaurów 65 milionów lat temu. W latach osiemdziesiątych konkurowały ze sobą dwie teorie. Jedna z nich była autorstwa McLeana i głosiła, że przyczyną powstania efektu cieplarnianego w olbrzymiej skali, który radykalnie zmienił klimat Ziemi, był cały szereg erupcji wulkanicznych. Z drugą teorią wystąpił noblista z dziedziny fizyki, Luis Alvarez. Teoria ta głosiła, że zmiany klimatyczne na Ziemi spowodowała asteroida. Kiedy konkurujące ze sobą teorie zostały po raz pierwszy zaprezentowane na konferencji w Kanadzie w roku 1981, wybuchła prawdziwa wojna. Z gorzkich uwag widniejących w notatkach McLeana jasno wynika, że jego teoria została odrzucona, ponieważ Alvarez był laureatem Nagrody Nobla – co więcej, był fizykiem a nie geologiem. McLean napisał:

Script logo
Do góry