• A co z czasami przed triasem?

Na rosnącej Ziemi w czasach przed triasem, około 245 milionów lat temu, w ogóle nie było współczesnych, głębokich oceanów. Całość kontynentalnej skorupy była jednolita i tworzyła pojedynczy superkontynent o nazwie Pangea obejmujący całą Ziemię o promieniu około 3200 kilometrów, czyli prawie o połowę mniejszym od obecnego.

Studia geograficzne dowodzą, że oceany w okresie przedtriasowym stanowiły sieć kontynentalnych mórz z osadami tworzących kontynentalne baseny osadowe maskujące wszelkie poszerzenia dna morza. Obnażone lądy i zmienną linię brzegową w erze wczesnego paleozoiku reprezentowały starożytne kontynenty Gondwana, Laurentia, Baltica i Laurussia, a w erze proterozoiku starożytny superkontynent Rodinia. Te starożytne kontynentalne zlepki z wtrętami mórz pozostają w zgodzie z konwencjonalnymi zlepkami wynikającymi z teorii tektoniki płyt bez potrzeby wprowadzania dużych starożytnych oceanów Panthalassy i Tetydy. Znaczenie tego dla globalnej tektoniki polega na tym, że bez potrzeby wprowadzania dużych starożytnych oceanów Panthalassy i Tetydy strefowanie klimatyczne, geografia, rozkład i drogi migracji form życia morskiego i lądowego znacznie się upraszczają.

Badania modelowe dowodzą, że promień pierwotnej Ziemi w epoce archaiku wynosił 1700 kilometrów i pozostawał stosunkowo stały przez cały archaik i późniejszą erę mezoproterozoiczną, zwiększając się w ciągu 3 miliardów lat o 60 kilometrów. Począwszy od ery proterozoicznej rozpoczęło się gwałtowne przyspieszenie ekspansji, które trwa do dziś. Obecna prędkość powiększania się promienia Ziemi wynosi 22 milimetry rocznie, co daje w rezultacie 140-milimetrowy przyrost obwodu każdego roku.

 

• A co z wodą oceaniczną i atmosferą?

Naukowcy nie są zgodni co do faktu istnienia przed triasem jednolitej skorupy kontynentalnej z oceanem o średniej głębokości 6,3 kilometra. Gdyby tak było, wówczas kontynentalne formy życia nie rozwinęłyby się, zaś kontynenty byłyby wystawione jedynie na erozję i to stosunkowo wcześnie, tymczasem wszystkie kontynentalne skały osadowe datowane na ponad 3 miliardy lat i skamieniałe formy żywych organizmów datowane na początek okresu kambryjskiego, czyli 560 milionów lat temu, zapełniają nasze muzea historii naturalnej.

Na powiększającej się Ziemi oceaniczne wody i atmosfera przyrastały w tym samym tempie co skorupa na dnie morza i znajdujący się pod nią płaszcz. Współczesne badania prowadzone wzdłuż stref aktywnych szczelin wykazują, że to właśnie one, oraz wulkany, są głównym źródłem nowej wody i gazów. Skorupa na dnie mórz, woda oceaniczna i atmosfera, wszystkie one biorą się z głębi ziemskiego płaszcza i są dodawane do powierzchni skorupy w rosnącym tempie. Uważa się, że ten przyrost wód oceanu i atmosfery jest rezultatem odgazowania płaszcza, jako naturalna reakcja na stopniowy spadek temperatury płaszcza i jego ciśnienia.

 

• A co z subdukcją?

Na Ziemi o stałym promieniu nadmiar podmorskiej skorupy generowanej wzdłuż każdego z podmorskich łańcuchów musi być gdzieś rozładowany. Pierwsi naukowcy sadzili, że skorupa ulega subdukcji na krawędziach Oceanu Spokojnego i widoczne nasuwanie się na płytę północnego Pacyfiku płyt północnej Ameryki i Australii bywa często przytaczane jako klasyczny przykład niszczenia płyt poprzez subdukcję. W ten sposób subdukowane (wciśnięte) zostało rzekomo od 5000 do 15‍ 000 kilometrów skorupy na dnie północnego Pacyfiku pod kontynent Ameryki Północnej i podobno wraz z otwarciem oceanów Indyjskiego, Atlantyckiego i Południowego zmniejszyła się powierzchnia Oceanu Spokojnego.

Tak więc historia er mezozoicznej i kenozoicznej musiałaby zawierać w sobie proces kurczenia się w kierunkach wschód-zachód i północ-południe starożytnych oceanów Panthalassy i Tetydy do rozmiarów obecnego Oceanu Spokojnego, subdukowanie całej przedmezozoicznej skorupy na dnie morza, jak również subdukowanie pokaźnych ilości skorupy podmorskiej wygenerowanej w mezozoiku i kenozoiku.

Od chwili wprowadzenia hipotezy tektoniki płyt mapy magnetyczne oceanów ujawniły, że podobnie jak dna morskie oceanów Indyjskiego, Atlantyckiego, Południowego i Arktycznego poszerza się również dno Oceanu Spokojnego i to dokładnie w tych miejscach, gdzie powinna zachodzić subdukcja (patrz rysunek 1). Pomiary ruchu płyt przy zastosowaniu satelitarnych pomiarów laserowych i radioastronomii są obecnie obarczone błędem mniejszym od 1 centymetra. Pomiary te wykazują, że płyta północno-amerykańska przesuwa się na zachód z prędkością około 16 mm rocznie, zaś płyta północno-pacyficzna porusza się na północny zachód z prędkością od 45 do 70 milimetrów rocznie. Zsumowanie tych dwóch ruchów dowodzi, że płyty odsuwają się od siebie, wcale nie podlegając subdukcji, zaś strefa szczelin wschodnio-pacyficznej i środkowooceanicznej poszerza się na północ wzdłuż uskoku San Andreas (patrz rysunek 1).

Na powiększającej się Ziemi nie istnieje subdukcja w stopniu wymaganym przez hipotezę tektoniki płyt. 22 milimetry, o które rocznie przyrasta promień Ziemi, i 140 milimetrów, o które wzrasta obwód Ziemi, są adekwatne do określenia przyrostu wymiarów dna morskiego od okresu wczesnojurajskiego bez potrzeby rozważania konieczności usuwania nadmiaru podmorskiej skorupy ziemskiej.

 

• A co z orogenezą?

Oryginalne znaczenie terminu „orogenia” lub „orogeneza” brzmi: proces tworzenia gór. Od chwili powstania tektoniki płyt słowo orogeneza zaczęło oznaczać „fałdowanie skał w uwarstwione fałdy” a nie formowanie gór. W literaturze przedmiotu wciąż istnieje nieporozumienie w kwestii tego rozróżnienia (na przykład w słownikach i encylopediach – przyp. tłum.) i zwykle uważa się, że sfałdowania powstają w wyniku zderzania kontynentów i że te kolizje są przyczyną powstawania gór. W rzeczywistości góry to wyżyny, które tworzą się w wyniku pionowych ruchów a następnie ulegają erozji.

Naukowcy uważali, że ze względu na radialny charakter powiększania się Ziemi orogeneza wywołana zderzeniami kontynentów, a więc i wynikające z tej przyczyny powstawanie gór, nie może mieć miejsca. Stało się to przyczyną odrzucenia koncepcji powiększania się Ziemi, ponieważ proces radialnego powiększania zdawał się nie tłumaczyć ściskania koniecznego do zderzania się kontynentów ani ściskania koniecznego do wywołania orogenezy.

W przypadku powiększającej się Ziemi orogeneza oznacza „fałdowanie skał w uwarstwione fałdy”. W trakcie ekspansji kontynentalna skorupa musi się zniekształcać, skręcać i obracać, aby dostosować się do zmieniającej się krzywizny powierzchni. Podczas ruchów skorupy następuje sfałdowanie miękkich osadów w ramach basenów osadowych, czemu towarzyszy pękanie, intruzje wulkaniczne i metamorfoza (podgrzewanie i ściskanie skał), co ostatecznie prowadzi do orogenezy. Kiedy kontynenty rozdzieliły się i zaczęły się od siebie oddalać, co działo się w erze mezozoicznej, krawędzie kontynentów zaczęły się unosić, w czasie gdy ich wewnętrzne części opadały w trakcie zmiany krzywizny Ziemi. Dziś obserwujemy na całym świecie na krańcach wielu kontynentów wielkie góry o ostro opadających zboczach, do których powstania nie były konieczne kontynentalne kolizje oraz obszerne, stosunkowo płaskie, śródlądowe równiny.

 

• A co z paleomagnetyzmem?

W nauce zwanej paleomagnetyzmem wykonuje się pomiary resztkowego magnetyzmu w skałach zawierających minerały żelazopochodne i na tej podstawie określa się starożytną szerokość geograficzną danego miejsca oraz kierunek istniejącego w dawnych czasach pola magnetycznego. Pomiary te od dawna były uważane za podstawę teorii tektoniki płyt. Są one stosowane rutynowo do określania miejsca położenia biegunów magnetycznych w starożytności w celu umożliwienia właściwej rekonstrukcji starożytnego układu kontynentów oraz określania wielkości starożytnego promienia Ziemi. Z pomiarów starożytnego promienia wynika, że pozostawał on stały w czasie i wniosek ten wciąż stanowi podstawową przesłankę służącą odrzucaniu hipotezy ekspansji Ziemi.

Ustanawiając podstawy paleomagnetyzmu geofizycy założyli na początku lat sześćdziesiątych, że powierzchnia wszystkich kontynentów pozostaje niezmienna w czasie, czyli że kontynentalna skorupa ziemska jest dodawana i niszczona na peryferiach podczas kontynentalnych zderzeń lub pęknięć. W procesie określania starożytnego promienia Ziemi dokonano pomiarów paleomagnetycznych w miejscach odległych od siebie do 5000 kilometrów i założono, że łącząca te miejsca kontynentalna skorupa pozostawała w czasie stała i niezmienna. Współczesna tektonika płyt głosi, że kontynenty powstały z przypadkowo zestawionych fragmentów w trakcie procesu ich tworzenia, czyli pękania i rozpraszania, co powoduje, że wnioski wyciągnięte na podstawie pomiaru starożytnego promienia Ziemi są ułomne.

Badania modelowe wykazały, że starożytne bieguny magnetyczne określone na podstawie danych paleomagnetycznych, znajdują się zupełnie gdzie indziej niż obecnie, kiedy naniesie się je na modele ekspandującej Ziemi. Okazuje się, że biegun północny w okresie prekambryjskim i erze paleozoicznej znajdował się na terenie obecnej Mongolii lub północnych Chin, zanim zaczął się przesuwać na północ w miejsce swojego obecnego położenia, w czasie gdy kontynenty migrowały na południe. Z kolei starożytny biegun południowy w okresie prekambryjskim i erze paleozoicznej był zlokalizowany w środkowej części zachodniej Afryki, zanim zaczął się przesuwać na południe ku swojej obecnej lokalizacji, w czasie gdy kontynenty migrowały na północ.

Script logo
Do góry