W przedelektrycznym świecie zarówno pioruny, jak i światło słoneczne, były traktowane z pewną dozą podziwu jako naturalne zjawiska będące wyrazem sił potężniejszych od wszystkiego, czego mogli dokonać ludzie. W starożytności obie siły były kojarzone z bóstwami – pioruny z agresywnymi bogami burzy łączonymi niezmiennie ze Światem Podziemi, takimi jak Set, Baal i Zeus, a słońce z wzniosłymi bóstwami solarnymi, takimi jak Ra, Utu (Szamasz) i Apollo. W późniejszej epoce judeochrześcijańskiej nadal uważano, że te zjawiska mają duchowe źródło, przy czym pioruny uważano za przejaw boskiego gniewu, a światło słońca za szatę kosmicznego Logosu.
Dotykamy tutaj głęboko odczuwanego związku z przyrodą, który uległ mocnej erozji od czasu Rewolucji Naukowej. W XVIII i XIX wieku zarówno pioruny, jak i światło słoneczne, odarto z ich duchowego majestatu, torując w ten sposób drogę dla całkowicie materialistycznego objaśnienia natury światła i technicznego podejścia do elektryczności.
W początkowym okresie wykorzystywane częstotliwości znajdowały się na dolnym krańcu widma elektromagnetycznego. W latach 1890. linie wysokiego napięcia przesyłające elektryczność do fabryk i domów używały standardowych częstotliwości 50 lub 60 herców (cykli na sekundę). Kiedy w latach 1920. rozpoczęto publiczne transmisje radiowe, używano głównie częstotliwości długofalowych poniżej 500 kiloherców (tysięcy cykli na sekundę).
W miarę upływu czasu częstotliwości wykorzystywane przez nowe i ulepszone technologie były coraz wyższe. W latach 1930. i 1940. stosowano średnie i krótkofalowe częstotliwości (w zakresie od 500 do 1700 KHz), a w latach 1950. używano już bardzo wysokich częstotliwości (very high frequencies; w skrócie VHF) od 30 do 300 megaherców (milionów cykli na sekundę) zarówno do transmisji radiowych, jak i telewizyjnych.
W czasie II wojny światowej odkryto metodę generowania jeszcze wyższych częstotliwości – od 3 do 30 gigaherców (miliardów cykli na sekundę), które stanowiły podstawę radaru. Każdy wzrost częstotliwości potrzebował coraz więcej energii do transmitowania fal radiowych. Nadejście telefonów komórkowych, smartfonów i Wi-Fi wprowadziło do powszechnego użytku ultra wysokie częstotliwości (ultra high frequencies; w skrócie UHF) leżące w zakresie od 300 MHz do 3 GHz.
Przesyłanie fal o takich częstotliwościach wymaga ponad dziesięć razy więcej energii od fal VHF. Dzisiaj, stojąc u progu nowej ery „elektronicznego ekosystemu” o bardzo wysokich częstotliwościach, sięgających nawet planowanych 70 gigaherców, będziemy potrzebowali jeszcze więcej energii do efektywnej transmisji fal milimetrowych.15 W rezultacie środowisko naturalne będzie w pełni zalane niewidzialną mgłą promieniowania (patrz rycina 6).
Ryc. 6. Promieniowanie elektromagnetyczne generowane przez człowieka i jego częstotliwości w cyklach na sekundę.
Ten krótki rys historyczny pokazuje, jak coraz wyższe częstotliwości tworzą bazę dla każdej nowej technologicznej innowacji. Wraz z wprowadzeniem każdej nowej technologii ludzie coraz bardziej odrywali się od naturalnego świata.
Rozważmy, jak do tego doszło. Od lat 1890. dostawy energii elektrycznej do domów, szkół, szpitali i fabryk spowodowały rewolucję w standardach życia, uwalniając ludzkość od zależności od naturalnych cykli dnia i nocy, lata i zimy, dając jej dostęp do nowego źródła światła, ciepła i energii. Potem w latach 1920. radio umożliwiło ludziom komunikowanie się na duże odległości i zaniosło głosy królów i polityków, śpiewaków i poetów do naszych domów.
W latach 1950. telewizja zintensyfikowała doświadczanie nieistniejącego, acz postrzegalnego świata za pomocą ruchomych obrazów. Pamiętam z dzieciństwa uzależniający charakter telewizji – wyłączanie świadomości na odbiór sygnałów z bliskiego otoczenia i skupianie uwagi na fascynujących ruchomych obrazach na ekranie.
Wraz z nadejściem smartfonów jeszcze bardziej wzmocniła się tendencja do uzależnienia od technologii, częściowo dlatego, że ekran stał się przenośnym łączem z Internetem, a częściowo dlatego, że celowo eksploatujące ludzi działania Facebooka, Google i innych korporacji wciągają ich w uzależniającą relację z ich narzędziami.16 Uzależnienie od smartfona odłącza użytkownika od jego wewnętrznego ośrodka spokoju i równocześnie odcina go od środowiska przyrodniczego.
5G jeszcze mocniej zaakcentuje skłonność ludzi do zatracania się i jeszcze bardziej osłabi ich związek z naturą, bowiem obiecuje stworzenie zaawansowanej wciągającej wirtualnej rzeczywistości osiągalnej dla wszystkich. Chociaż hełmy VR są komercyjnie dostępne od pewnego czasu, VR wciąż jest w powijakach. Następnym krokiem w technologii VR jest rozszerzenie hełmu o „kamizelkę dotykową”, która pozwoli nosicielowi odbierać doznania dotykowe – nacisk, ciepło, twardość, miękkość, wilgoć i suchość – w wirtualnej rzeczywistości.
Takie możliwości „całkowitego zanurzenia się” w wirtualnym świecie doprowadzą do coraz większej dezorientacji w kwestii tego, do którego świata naprawdę należymy – wygenerowanego elektronicznie czy naturalnego. Stosowanie rozszerzonej rzeczywistości, możliwej dzięki specjalnym hełmom, elektronicznym okularom lub soczewkom kontaktowym, które nakładają wirtualny obraz na obraz świata fizycznego, zwiększy dezorientację, gdyż świat wirtualny coraz bardziej splata się z realną rzeczywistością.17
Ludzie przystosują się do traktowania wirtualnego świata pod względem uwagi, emocji i myśli na równi z naturalnym światem. Będzie pokusa, aby obdarzyć zaufaniem ten świat, który nie tylko podważa nasz związek z naturą, ale także poprzez atak na wyobraźnię działa destrukcyjne na wewnętrzne życie duchowe. Dezorientację jeszcze bardziej pogorszy wzrost wykorzystania trójwymiarowych hologramów, które dadzą wirtualnym podmiotom zdolność do elektronicznego „inkarnowania” w świecie fizycznym.
To właśnie nastanie wraz z nasyceniem świata falami milimetrowymi o bardzo wysokiej częstotliwości. Same fale są jedynie częścią problemu – w rzeczywistości to technologie sunące na grzbietach fal i ich wpływ na nasze życie wewnętrzne powinny nas martwić.