Poza zdolnością do skupiania mocy w postaci wiązek technologia szyku fazowanego zawiera kolejny kłopotliwy czynnik. Po każdej stronie głównej wiązki przedziały czasowe między impulsami są inne od przedziałów czasowych między impulsami występującymi wewnątrz wiązki, przy czym mogą one nakładać się na siebie w taki sposób, że tworzą bardzo gwałtowne zmiany w polu elektromagnetycznym. To może mieć szczególnie szkodliwy wpływ na żywe organizmy, ponieważ promieniowanie zamiast słabnąć po wchłonięciu przez żywą tkankę może rozprzestrzeniać się wewnątrz ciała.

W efekcie ruchome ładunki docierające do organizmu stają się antenami, które ponownie promieniują pole elektromagnetyczne i wysyłają je dalej. Te ponownie promieniujące fale są znane jako prekursory Brillouina, nazwane tak od nazwiska francuskiego fizyka Leona Brillouina, który opisał je po raz pierwszy w roku 1914. Badania sugerują, że mogą one mieć znaczący i wysoce szkodliwy wpływ na żywe komórki.6

 

Nieprzekonujące zapewnienia rządu i przemysłu

Organ rządowy obowiązany do ochrony zdrowia publicznego, Public Health England, twierdzi, że nie ma przekonywających dowodów na to, iż promieniowanie o częstotliwościach radiowych (radiofrequency; w skrócie RF), które wykorzystują radio, telewizja, telefony komórkowe, smartfony i 5G, wywołuje jakiekolwiek niepożądane skutki zdrowotne u dorosłych lub dzieci.

To oświadczenie opiera się na zaleceniach rzekomo niezależnego ciała zwanego Grupa Doradcza do spraw Promieniowania Niejonizującego (Advisory Group on Non-Ionising Radiation; w skrócie AGNIR), które w roku 2012 sporządziło raport na temat bezpieczeństwa promieniowania radiowego. W raporcie napisano, że brakuje „przekonywających” i „definitywnych” dowodów na jakiekolwiek niepożądane skutki zdrowotne.7 To brzmi jak danie wolnej ręki przemysłowi telekomunikacyjnemu na wkroczenie w obszar wyższych częstotliwości bez żadnego baczenia na konsekwencje.

Okazuje się, że AGNIR ma niewiele wspólnego z niezależnością. Przeciwnie, wysoki odsetek jej członków pozostaje w rażących konfliktach interesów, a ich raport zmanipulował albo po prostu pominął dowody, które powinny skłonić ich wyciągnięcia przeciwnego wniosku do tego, który wysunięto. Po starannej analizie tego raportu badaczka środowiska naturalnego, Sarah Starkey, stwierdziła jednoznacznie, że tylko celowe zlekceważenie dostępnych danych naukowych może wyjaśniać jego wewnętrzne sprzeczności i jawną nierzetelność.8

Mimo to raport ten stanowi podstawę bieżącej polityki brytyjskiego rządu, który w oparciu o niego pozwala instalować 5G bez jakiejkolwiek oceny jego wpływu na zdrowie i bezpieczeństwo.9 Te kategorie po prostu nie istnieją w myśleniu rządu mimo tysięcy prac naukowych demonstrujących niepożądane skutki dla zdrowia tego promieniowania. Rocznie przybywa niemal 350 takich prac – w praktyce średnio jedna dziennie.10

Jednym z powodów ignorowania tych dowodów w szaleńczym pędzie do stworzenia elektronicznego ekosystemu 5G jest przekonanie kręgów rządowych, że jeśli nie wprowadzimy go natychmiast, to „zostaniemy z tyłu”, przez co nasz rozwój gospodarczy i konkurencyjność będą zagrożone. Nie ma po prostu czasu na rozważanie potencjalnych konsekwencji zdrowotnych.

Narodowa Komisja Infrastruktury (National Infrastructure Commission; w skrócie NIC), której raport z roku 2016 Connected Future (Połączona Przyszłość) stanowi podstawę aktualnej polityki rządowej, propagowała tę paniczną wizję Wielkiej Brytanii nienadążającej za innymi państwami i skłoniła rząd do zagwarantowania ukończenia nowej cyfrowej infrastruktury do roku 2025.11 Raport NIC w wielu miejscach wskazuje, że korzyści finansowe osiągane z „połączonej przyszłości” będą liczone w miliardach funtów.

Wspomniane zawrotne liczby dobrze ukazują niedawne szacunki, według których do roku 2025 sama globalna branża medialna może uzyskać 1,3 biliona dolarów dzięki 5G, choćby dlatego, że 5G „odblokuje potencjał rozszerzonej rzeczywistości (augmented reality; w skrócie AR) i wirtualnej rzeczywistości (virtual reality; w skrócie VR)”.12 Ironią jest to, że „połączona przyszłość” pozwoli uzyskiwać oszałamiające dochody z technologii, które coraz bardziej odseparowują nas od realnego świata.

Omawiane sumy wystarczająco tłumaczą, dlaczego branża telekomunikacyjna przez ostatnie 25 lat robiła wszystko, co w jej mocy, aby ugruntować przekonanie, że badania dotyczące skutków zdrowotnych powodowanych przez technologie bezprzewodowe dają błędne albo niejednoznaczne wnioski. Od roku 1993 przemysł finansował dużą liczbę badań, oszczędzając rządom ogromnych wydatków, i jednocześnie utrzymywał wygodną iluzję, że odpowiednie gremia wciąż rozpatrują, czy wystawienie na promieniowanie radiowe wyrządza szkody.

Wcześniej tego samego roku The Guardian opublikował artykuł przytaczający analizę, według której 67 procent niezależnie finansowanych badań wykryło biologiczne oddziaływanie promieniowania radiowego i że jedynie 28 procent badań finansowanych przez przemysł potwierdziło je. Badania finansowane przez branżę telekomunikacyjną potwierdzają wpływ tego promieniowania na zdrowie prawie dwa i pół raza rzadziej niż niezależne badania.13 Autorzy artykułu z Guardiana wyjaśniają, że przemysł telekomunikacyjny nie musi odpierać naukowego argumentu o zagrożeniu – zamiast tego podtrzymuje w nieskończoność tezę o bezpieczeństwie, produkując badania dające wyniki, które nie tylko nie potwierdzają, ale wręcz zaprzeczają badaniom wskazującym na niepożądane efekty dla zdrowia.

Jednym z najbardziej haniebnych badań przemysłu było „Studium intertelefoniczne”, którego autorzy wysnuli wniosek, że trzymanie telefonu komórkowego przy głowie w rzeczywistości chroni użytkownika przed guzami mózgu! To pełne sprzeczności i poważnych braków studium do dziś jest często przywoływane jako najbardziej miarodajne, podczas gdy tak naprawdę zostało całkowicie zdyskredytowane.14

Mimo to wciąż utrzymuje się przekonanie, że nie ma naukowego konsensusu, przez co nie ma wystarczających podstaw do podejmowania działań. Dość powiedzieć, że taka sytuacja odpowiada zarówno rządowi, jak i przemysłowi.

 

Droga do całkowitego pochłonięcia

Poza konsekwencjami zdrowotnymi jest jeszcze jedna rzecz, jaką pociąga za sobą wprowadzenie 5G. Aby ją sobie uzmysłowić, należy wiedzieć, że nie tak dawno temu generowane przez człowieka częstotliwości elektromagnetyczne nie zakłócały elektromagnetycznego pola Ziemi.

Do lat 1880. były tylko dwa naturalne źródła elektromagnetyzmu – pioruny, które pobudzały bardzo słabe rezonanse o niskiej częstotliwości znane jako „rezonanse Schumanna”, i światło słoneczne. Pioruny i światło słoneczne wywołują efekty w określonych i bardzo ograniczonych częściach widma elektromagnetycznego.

Sama idea istnienia takich zjawisk, jak „elektromagnetyzm” i „widmo elektromagnetyczne” nie była nawet popierana przed XIX wiekiem. A z punktu widzenia ery przedelektrycznej prawda była taka, że nie istniały one jako czynnik poznawalny. Poza błyskawicami i światłem słonecznym energie widma elektromagnetycznego nie wywierały wpływu na ludzkie życie, gdyż pozostawały całkowicie uśpione (patrz rycina 5).

 

 

Ryc. 5. Promieniowanie elektromagnetyczne naturalnego tła i jego częstotliwości w cyklach na sekundę.

 

Script logo
Do góry