Dlaczego jedna substancja, letril, jest selektywnie toksyczna w stosunku do większości rodzajów raków, których są setki? Ernst T. Krebs jr, honorowy doktor nauk, odkrył, że jedynym stałym, złośliwym lub nowotworowym składnikiem obecnym we wszelkich formach raka, który jest przy tym podatny na selektywną toksyczność letrilu, jest trofoblast. Komórki trofoblastu to komórki prymitywne, które charakteryzują się silnym przeciwieństwem do wszystkich innych rodzajów komórek, w tym do ich komórek somatycznych lub komórek żywicieli. Krebs napisał: „Rak jest trofoblastem w przestrzennej i czasowej anomalii skrzyżowanym z i unaczynionym przez komórki somatyczne lub komórki żywiciele i stanowi nieodwracalną i zaciekle złośliwą ich antytezę”. Tak więc mamy do czynienia z dowolną wyspecjalizowaną komórką, która mutuje w typową, mniej rozwiniętą i bardziej agresywną formę. Stąd leczenie przy wykorzystaniu witaminy B17 jest leczeniem typowym w stosunku do typowego rodzaju komórki.

 

Fałszywe testy i partykularne interesy

W roku 1972 amerykańska agencja FDA (Food and Drug Administration – Urząd ds. Żywności i Leków) zatrudniła swojego czołowego doktora do przeprowadzenia badań mających dowieść, że letril nie wpływa na raka. Jego badania dowiodły jednak czegoś wręcz przeciwnego. W ich rezultacie ustalono, że letril hamuje wzrost guzów, zatrzymuje proces powstawania przerzutów raka u myszy, łagodzi ból, działa zapobiegawczo przeciw rakowi i poprawia ogólny stan zdrowia. Dr Kanematsu Sugiura był wówczas starszym naukowcem laboratoryjnym w Ośrodku Raka im. Sloana-Ketteringa (Memorial Sloan-Kettering Cancer Center). W sprawozdaniach z eksperymentów na myszach podaje, że letril był skuteczniejszy w kontrolowaniu raka od wszystkich substancji, jakie kiedykolwiek testował. Jego zwierzchnicy nie mogli tego przełknąć. Zamiast wyrazić zadowolenie z możliwości przełomu w leczeniu sprowadzili innych badaczy w celu powtórzenia badań Sugiury i udowodnienia, że były one błędne. Powtórzone testy potwierdziły ustalenia Sugiury. Niezrażeni tymi wynikami przełożeni zażądali wykonania nowych badań, które tym razem tak zaplanowano, żeby ich wynik był negatywny. W końcu udało się im i tylko ten wynik ogłoszono światu.

Dr Ralph Moss był publicystą naukowym piastującym stanowisko zastępcy dyrektora ds. kontaktów ze społeczeństwem w Ośrodku Raka im. Sloana-Ketteringa, w czasie kiedy badano w nim letril. Kiedy jego przełożeni nakazali mu ogłosić fałszywe informacje w sprawie wyników testów, zaprotestował i w listopadzie 1977 roku zwołał konferencję prasową, w następstwie której zwolniono go z pracy za „niewłaściwe wykonywanie podstawowych obowiązków służbowych” (Moss, 1994). Dr Moss napisał później książkę o tym skandalu The Cancer Syndrome (Syndrom raka), ale nie wywołała ona należytego oddźwięku w świecie medycznym.

 

Trop prowadzący do pieniędzy

Aby zrozumieć sens czegoś, co wydaje się biurokratyczne i nonsensowne, należy podążać za pieniędzmi. A pieniądze mówią, że kiedy u kogoś zostaje zdiagnozowany rak, to do jego leczenia zaangażowanych zostaje aż siedmiu ludzi. Przy setkach tysięcy ludzi, u których co roku diagnozuje się raka, oznacza to zapewnienie pracy siedmiokrotnie większej liczbie osób. Na badania nad rakiem przeznacza się miliardy dolarów, przy których obsłudze pracują kolejne tysiące ludzi, lecz tylko niewielki ich procent trafia na badania. Jak w warunkach tego ogromnego, zawiłego biurokratycznego procesu wykluczyć partykularny interes, za którym kryje się niechęć do znalezienia leku na raka?

Co więcej, firmy farmaceutyczne mają w magazynach sterty stosowanych obecnie bardzo toksycznych środków, które dają bardzo ograniczone rezultaty i przynoszą ogromne zyski. Ujawnienie w tej sytuacji łatwego, taniego, nietoksycznego środka, którego stosowanie wymaga niewielkiego lub nie wymaga żadnego specjalistycznego szkolenia i który jest łatwo dostępny na rynku, wydaje się mało sensowne. Mogłoby być nawet postrzegane jako niezgodne z określonym partykularnym interesem bądź uznane za „niekorzystne dla udziałowców”. Ta niemożliwa do utrzymania sytuacja mogłaby się obronić na gruncie ekonomicznego racjonalizmu: „niech kilku z nich umrze dla dobra większości”. W rzeczywistości ta sytuacja sprowadza się do tego, że część społeczeństwa żeruje na cierpieniach innej.

Wielu ludziom wydaje się, że w obecnych czasach nie może dojść do poważnej, oszukańczej, zagrażającej życiu mas sytuacji, jednak byłam naocznym świadkiem otwartych oświadczeń, z których wynika, że taki szokujący ekonomiczny racjonalizm stanowi siłę napędową „przemysłu raka”.

 

Rodzinna historia

Ta historia zaczęła się 35 lat temu, kiedy mój ojciec Geoffrey został pierwszą osobą, która odważyła się sprowadzić letril do Australii. Był wówczas udziałowcem nowej spółki zajmującej się handlem zdrową żywnością, która jako pierwsza na świecie zaczęła sprzedawać również aromatyzowaną wodę mineralną. Rynek był szeroko otwarty i mojemu ojcu udało się zająć na nim dobrą pozycję. W tym czasie letril nie był zakazany i wydawało się, że dodanie tego artykułu będzie dobrą inwestycją, i mój ojciec bardzo szybko przekonał się o ogromnej potrzebie, jaka się za tym kryła. Zauważył, że letril rzeczywiście pomaga ludziom, i bardzo szybko zorientował się, że jest idealistą w bardzo dalekim od idealizmu świecie.

Ojciec prowadził interes w domu. Nasz duży podwójny garaż stał się magazynem. Ojciec zatrudniał dwóch kierowców i odpowiadał za dystrybucję. Zwyczajowo ludzie przychodzili do domu i tam dogadywali się z nim w sprawie interesów. Często uzgadniał dostawy stojąc w garażu spocony dźwiganiem pudeł z towarem. Miałam wtedy zaledwie dwanaście lat, jednak dokładnie pamiętam, kiedy przyjechali jacyś mężczyźni w czarnych garniturach, którzy mówili z eleganckim akcentem i kłócili się z moim ojcem przed naszym domem. Wyszłam na zewnątrz, żeby zobaczyć, co się dzieje. Ojciec właśnie kończył bardzo emocjonującą i wyczerpującą rozmowę z tymi mężczyznami w czerni, którzy spoglądali na siebie i przewracali oczami. Wyraźnie pamiętam, co powiedzieli: „Pan nie rozumie, że my po prostu nie możemy pozwolić panu na importowanie czegoś, co może zniszczyć przemysł raka, jeśli ludzie zaczną sami sobie przepisywać lek”. Mój ojciec rzadko podnosił głos lub wpadał w gniew. Tym razem jednak złorzeczył i kazał mi wracać do domu a im wynosić się. Kiedy wchodziłam do domu, słyszałam, jak jeden z nich powiedział do ojca, że jeśli nie będzie współpracował, to zrujnują go, zniszczą jego biznes.

— Kto to był? — zapytałam ojca, kiedy wrócił do domu.

— Przedstawiciele Urzędu ds. Leków i Urządzeń Medycznych — odrzekł.

— Co mieli na myśli, mówiąc „przemysł raka? — drążyłam dalej.

— Rak umożliwia wielu ludziom zarabianie ogromnych pieniędzy — stwierdził. — Zawsze kiedy ktoś u władzy podejmuje głupią decyzję, przyczyn jej podjęcia należy szukać idąc tropem pieniędzy.

Byłam bardzo zła. Zrozumiałam, o co im chodzi, jeszcze zanim ojciec to wyjaśnił, i nie mogłam w to uwierzyć. To przecież ludzie, którzy mają dbać o nasze dobro, tymczasem stojąc na naszym trawniku opowiedzieli się za interesem wielkiego biznesu. Doznałam mglistego déjà vu związanego z rzeczywistością. Wyglądało, jakby spełniły się moje najgorsze nocne koszmary... że straszydło rzeczywiście istnieje i wypełzło, aby robić pieniądze na ludzkim cierpieniu i śmierci. I ten gniew nigdy już mnie nie opuścił, i ciągle narastał, kiedy widziałam, co dzieje się z moim ojcem, prawdziwie oddanym innym ludziom człowiekiem, który starał się im pomóc.

Po kilku tygodniach faceci w czerni zaczęli realizować swoje groźby. Bardzo szybko uchwalono prawo, które zdegradowało letril do kategorii „karmy dla zwierząt domowych”, lecz mimo to ludzie nadal go kupowali. Kiedy sklepy ze zdrową żywnością umieściły go w dziale karmy dla zwierząt domowych, ojciec dowiedział się, że jego licencja na punkt obsługi nie zostanie odnowiona i że nie może kupić butelek do swojej wody mineralnej. Podobno wykupiła je filia Coca-Coli. Będąc pierwszą osobą na świecie, która aromatyzowała wodę mineralną, mój ojciec powinien był zostać multimilionerem, jednak jego zasady etyczne nie pozwoliły mu na sprzedaż swojej marki i pozwolił, aby ta dziedzina jego biznesu upadła.

Script logo
Do góry