Dr Roger Bernier powiada (strona 198), że „ujemne działania należy obnażyć i opublikować”, czyli te badania i działania, które głoszą, że rtęć nie wywiera toksycznego wpływu na układ nerwowy. Dlaczego tak gorliwie nalegał na opublikowanie danych o tych „ujemnych działaniach”? Otóż, jak powiada, dlatego, że „inne, mniej odpowiedzialne grupy potraktują to jako sygnał”, to znaczy sygnał informujący, że szczepionki zawierające tiomersal stanowią problem. Wnioskuję z tego, że chodzi mu o takie opracowanie, które nie podaje tego, co naprawdę ustalono w czasie badań. Jak się przekonamy, to życzenie spełniło się.

Dr Rapin podaje dodatkowo (strona 198), że przeprowadzone w  Kalifornii badania ujawniły, iż po wprowadzeniu określonych szczepionek nastąpił trzystuprocentowy przyrost przypadków autyzmu, lecz bardzo szybko wyjaśnia to coraz lepszym diagnozowaniem tej choroby przez lekarzy. Mamy tu do czynienia z dwiema zasadniczymi sprawami. Po pierwsze, jej wyjaśnienie mówiące o lepszym rozpoznawaniu autyzmu przez lekarzy nie jest poparte żadnymi danymi wspierającymi ten pogląd – to nic innego, jak tylko jej pobożne życzenia. Gdyby ktoś zasugerował, że w tym przypadku szczepionki stanowią zagrożenie, z pewnością krzyknęłaby: „To bzdura a nie nauka!” Po drugie, dr Bill Weil atakuje ten sposób rozumowania, mówiąc (strona 207): „...liczba związanych z dawką zależności ma charakter liniowy i statystycznie istotny. Można się z tym bawić na różne sposoby. Są liniowe. Są statystycznie istotne”. Inaczej mówiąc, jak można dyskutować z wynikami, które dowodzą silnych związków w relacji dawka-reakcja między dawką rtęci a skutkami w zakresie rozwoju układu nerwowego? Im większy poziom rtęci u dzieci, tym większa liczba problemów neurologicznych.

Kontynuując swoją wypowiedź dr Weil mówi, że przyrost problemów neurobehawioralnych jest prawdopodobnie faktem. Oznajmia im, że pracuje w szkolnym zakładzie ze specjalnym programem kształcenia. Mówi (strona 207): „Muszę powiedzieć, że liczba dzieci otrzymujących pomoc w postaci specjalnego systemu kształcenia rośnie w całym kraju, przy czym w wielu stanach w dotąd nie notowanym tempie. Ma więc miejsce przyrost. Możemy tylko dyskutować, co jest jego przyczyną”.

Dr Dick Johnson również wydaje się być pod wrażeniem tego, co wynikło, powiadając (strona 100): „Te związki zmuszają mnie do skłonienia się ku poglądowi, że noworodki w wieku do dwóch lat nie powinny być poddawane szczepieniom za pomocą szczepionek zawierających tiomersal, jeśli są dostępne alternatywne preparaty” – i, o dziwo, szybko dodaje: „Nie uważam, aby ta diagnoza uzasadniała wprowadzanie zmian w Programie Kompensacji Uszkodzeń Spowodowanych Szczepieniami”.

Warto zauważyć, że jednym z obecnych ekspertów jest dr Vito Caserta, szef Programu Kompensacji Uszkodzeń Spowodowanych Szczepieniami.

 

HIPOKRYZJA I FAŁSZYWE TWIERDZENIA

W tym momencie dr Johnson opowiada zespołowi o swoich własnych obawach o swojego wnuka. Mówi (strona 200): „Proszę darować mi tę osobistą refleksję, ale wezwano mnie o ósmej do porodu mojej synowej. Był to poród przez cesarskie cięcie. Jest to pierwszy męski potomek w naszej rodzinie i nie chcę, aby otrzymał zawierającą tiomersal szczepionkę, dopóki nie dowiem się dokładnie, o co tu chodzi, co potrwa prawdopodobnie dosyć długo. Zdaję sobie sprawę, że takie podejście pociąga za sobą implikacje na poziomie wręcz międzynarodowym, lecz mimo to chcę, aby mój wnuk otrzymywał wyłącznie szczepionki wolne od tiomersalu”.

Mamy więc naukowca zasiadającego w zespole, który będzie prawdopodobne kształtował politykę dotyczącą wszystkich dzieci w tym kraju, a być może i w innych, który jest przerażony perspektywą podawania jego wnukowi szczepionek zawierających tiomersal, a mimo to nie ma dość odwagi, aby wstać i przemówić w obronie innych dzieci, żądając zaprzestania tych obłędnych praktyk. Zamiast tego dopuszcza dalsze tuszowanie tej sprawy po zakończeniu tego spotkania.

Warto zauważyć, że dr Johnson sądzi, iż rozwiązania pojawią się w odległej przyszłości, ale póki co jego wnuk będzie chroniony. Akademia Pediatryczna, Amerykańska Akademia Lekarzy Domowych, Amerykańskie Towarzystwo Lekarskie, Ośrodki Kontroli Chorób i inne organizacje będą popierały program szczepień i zalecały go jako równie bezpieczny jak źródlana woda, zaś dr Johnson i kilku innych będą milczeć.

Dopiero ostatniego dnia konferencji dowiadujemy się, że większość zastrzeżeń do związku między szczepionkami zawierającymi tiomersal a ADD (Attention Deficit Disorder – Zespół Braku Uwagi) i ADHD (Attention Deficit Hyperactivity Disorder – Zespół Nadpobudliwości Psychoruchowej) jest fałszywych. I tak na przykład dr Rapin odnotowuje (strona 200), że wszystkie dzieci objęte badaniami miały poniżej sześciu lat oraz że ADD i ADHD są bardzo trudne do zdiagnozowania w wieku przedszkolnym. Informuje również, że niektóre dzieci były obserwowane przez bardzo krótki czas.

Dr Marty Stein dodaje, że w rzeczywistości średni wiek, w którym można diagnozować ADHD, to cztery lata i jeden miesiąc, i że jest to bardzo trudna diagnoza. Z kolei zalecenia Amerykańskiej Akademii Pediatrycznej ograniczają możliwość tej diagnozy do wieku 6–12 lat. Dr Stein sugeruje oczywiście, że zbyt wiele dzieci zdiagnozowano jako cierpiące na ADHD. Co więcej, głośne ostatnio duńskie badania (K.M. Madsen., A. Hviid, M. Vestergaard i inni, „Populacyjne badania szczepionek przeciwko odrze, różyczce i śwince a autyzm”, New Eng. J. Med., 2002; 347:1477–1482), które doprowadziły Instytut Medycyny do wydania komunikatu mówiącego, że nie ma związku między autyzmem a szczepionką MMR (świnka, odra, różyczka), oparte były na tej samej taktyce, która polegała w tym przypadku na zakończeniu obserwacji dzieci po ukończeniu przez nie sześciu lat. Nie od dziś wiadomo, że wiele przypadków ADD i ADHD pojawia się dopiero później, poza tą grupą wiekową. W rzeczy samej większość problemów z uczeniem się ujawnia się dopiero wtedy, gdy dziecko staje przed problemem opanowania bardziej intelektualnego materiału, co oznacza, że autorom badania najprawdopodobniej nie udało się określić faktycznej liczby przypadków, ponieważ przerwali je za wcześnie.

 

ROZWÓJ MÓZGU A EFEKTY NEUROLOGICZNE

Wielu uczestników spotkania usiłowało przeforsować pogląd, że autyzm jest chorobą genetyczną i dlatego nie może mieć nic wspólnego ze szczepionkami. Dr Weil uciął te insynuacje, stwierdzając: „Nie natknęliśmy się na tego rodzaju genetyczne schorzenie od trzydziestu lat”.

Skąd zatem wziął się nagle w tak krótkim czasie trzystuprocentowy wzrost chorób o charakterze genetycznym? Wiadomo ponadto, że są dwie formy autyzmu – jeden objawiający się w chwili narodzin i drugi, który rozwija się w późniejszym okresie dzieciństwa. Częstość występowania tego pierwszego nie zmieniła się, odkąd zaczęto prowadzić statystyki w tym zakresie, z kolei druga forma przybiera postać epidemii.

Są dwa badania, które obalają ich uzasadnienie poglądu, że rtęć nie stanowi zagrożenia dla dzieci szczepionych szczepionkami zawierającymi tiomersal. Dotyczą one dzieci zrodzonych z matek spożywających duże dawki rtęci zawartej w skażonych rtęcią rybach. Jedno z nich, którego wyniki opublikowano w magazynie Neurotoxicology, dotyczyło dzieci zamieszkałych na Seszelach. Autorzy badali wpływ wystawienia ich w okresie prenatalnym na działanie rtęci w wyniku konsumpcji przez ich matki ryb bogatych w metylortęć. W czasie badań przeprowadzonych przez obecnego na konferencji dra Toma Clarksona i jego współpracowników wykonano mnóstwo podstawowych testów rozwojowych, w wyniku których nie doszukano się żadnych niekorzystnych efektów. Autor nigdy nie wspomniał jednak, że dalsze badania tych samych dzieci wykryły dodatnią korelację między wystawieniem ich na działanie metylortęci a miernymi wynikami testów pamięci. W kolejnych badaniach, tym razem dzieci z Wysp Owczych, które również były wystawione na działanie metylortęci, badacze wykryli upośledzenia rozwoju układu nerwowego. Badania przeprowadzili naukowcy z Japonii.

W dalszej części dyskusji dr Clarkson i inni często powoływali się na te badania. Kiedy przypominano im, że badania na Wyspach Owczych wykazały uszkodzenia neurologiczne u dzieci, odparli, że chodziło w nich o prenatalne wystawienie na działanie rtęci, a nie w okresie po urodzeniu, jak to ma miejsce w przypadku szczepień. W okresie prenatalnym w mózgu dochodzi do formowania neuronów i jego rozwoju, co czyni układ nerwowy bardziej podatnym. Jak już wspominałem, ten gwałtowny rozwój mózgu trwa przez dwa lata od momentu narodzin i nawet w wieku sześciu lat mózg jest uformowany zaledwie w 80 procentach.

Dr Clarkson ciągle przywoływał badania na Seszelach, które wykazały, że dzieci osiągały normalne poziomy na poszczególnych etapach rozwoju, co potwierdził cały szereg testów. Dr Weil podkreśla (strona 216), że to niewiele mówi o przyszłej sprawności pracy mózgów tych dzieci, i dodaje: „Przejrzałem mnóstwo historii dzieci, które miały kłopoty w szkole. Sprawa wygląda tak, że osiągały one poszczególne etapy rozwoju w normie, a nawet powyżej normy, a potem okazywało się, że w drugiej klasie nie potrafią czytać, w trzeciej nie potrafią pisać, w czwartej nie potrafią wykonywać działań arytmetycznych. To wszystko nie ma związku z  historią dochodzenia do poszczególnych etapów rozwoju. To według mnie kiepski wskaźnik neurorozwoju”.

Inaczej mówiąc, badania na Seszelach oraz Wyspach Owczych nic nie mówią o faktycznym poziomie rozwoju funkcji mózgu tych dzieci, z wyjątkiem tego, że osiągnęły one podstawowe poziomy rozwojowe. Mówiąc inaczej, może się okazać, że dziecko potrafi dopasowywać kształty i rozpoznawać je oraz posiąść podstawowe umiejętności językowe, ale w późniejszym okresie życia może okazać się, że jest bardzo niewydolne, kiedy będzie miało do czynienia z elementami bardziej zaawansowanej matematyki, bardziej zaawansowanymi umiejętnościami językowymi (zrozumienie) oraz ze zdolnością do radzenia sobie w zmuszającym do konkurowania intelektualnym środowisku, takim jak szkoła średnia lub wyższe studia. Perspektywy takiego dziecka są ograniczone do nieciekawych i intelektualnie ograniczonych zawodów.

Script logo
Do góry