EKSPERYMENTY Z INFRADŹWIĘKAMI

Dr Gavreau i jego zespół badawczy zajął się następnie uważnym badaniem efektów ich „infradźwiękowego organu” zmieniając intensywność i częstotliwość generowanych dźwięków. Zmieniając napięcie sprężyn w amortyzatorach utrzymujących silnik wentylatora można było uzyskać zmianę wysokości dźwięku. Określono różne infradźwiękowe częstotliwości rezonansowe w całym budynku. Zamykanie okien blokowało większość objawów, lecz powtórne ich otwarcie, bez względu na moc źródła, powodowało, że cały zespół ponownie zaczynał odczuwać mdłości.

Dr Gavreau uważał, że dokonał odkrycia dotychczas nie znanej broni w postaci infradźwięków. Świadom tego, że naturalne eksplozje są źródłem infradźwięków, zaczął zastanawiać się nad zastosowaniem ich jako broni defensywnej. Wpływ przypadkowych źródeł infradźwięków w postaci uderzeń piorunów wystarczał do zobrazowania, czego mogłyby dokonać wytwornice sztucznych piorunów – problem polegał jednak na tym, jak je stworzyć. Tego rodzaju rozważania stymulowały teoretyczne dyskusje nad możliwością wytwarzania koherentnych (spójnych) infradźwięków, a co za tym idzie skonstruowania infradźwiękowego „lasera”.

Pierwsze urządzenia skonstruowane przez zespół dra Gavreau były zbudowane na wzór źródła infradźwięków, za sprawą którego zetknęli się oni z nimi po raz pierwszy. Zespół skonstruował piszczałki organowe o olbrzymiej szerokości i długości, z których pierwsza miała średnicę 6 stóp (1,8 m) i długość 75 stóp (22,5 m). Wykonano je w dwóch odmianach: w pierwszej na jej końcu zastosowano napędzany mechanicznie tłok, a w drugiej – bardziej konwencjonalnej – sprężone powietrze. Obie przetestowano na zewnątrz umieszczając je za ochronnymi, dźwiękochłonnymi ścianami, przy czym badacze stali w dużej odległości od nich.

Główna częstotliwość rezonansowa tych piszczałek okazała się należeć do „zakresu śmiertelnego” – 3–7 herców. Dźwięki te były niesłyszalne dla człowieka, co stanowiło dużą zaletę w przypadku zastosowania ich jako broni obronnej. Rezultaty ich oddziaływania były wyraźnie odczuwalne.

Mimo iż piszczałki działały jedynie przez kilka sekund, symptomy ich oddziaływania pojawiły się u badaczy natychmiast i zupełnie niespodziewanie. Ciśnieniowe fale powietrza objęły ich ciała nieznośnym i niemożliwym do uniknięcia uściskiem – ciśnienie, które natarło na nie ze wszystkich stron jednocześnie, zamknęło je w śmiertelnym kokonie, po czym wystąpił tępy ból będący skutkiem nacisku infradźwięku na oczy i uszy. Zaraz potem nastąpiła przerażająca manifestacja na wspornikach urządzenia. Dalsza jego praca doprowadziła do potężnego grzmotu, który zakołysał wszystkim, nieomal niszcząc przeznaczony do testów budynek. Każdy filar i złącze masywnej konstrukcji poruszyło się. Jednemu z techników udało się mimo bólu odciąć zasilanie.

Te doświadczenia z infradźwiękami były równie niebezpieczne, jak wczesne próby z energią jądrową, przy czym infradźwiękowe ataki na ciało są jeszcze bardziej śmiercionośne, ponieważ następują w śmiertelnej ciszy. Po tych pierwszych testach dr Gavreau i jego współpracownicy byli poważnie chorzy przez całą dobę, a zaburzenia wzroku utrzymywały się przez kilka dni. Co gorsze, uszkodzeń doznały również ich narządy wewnętrzne – serce, płuca, żołądek i otrzewna doznawały powtarzających się bolesnych skurczów przez równie długi czas. Dodatkowymi symptomami wystawienia na działanie infradźwięków były skurcze mięśni, zawroty głowy i łzawienie oczu. Wszystkie rezonujące przestrzenie w ciele wchłonęły destrukcyjną energię akustyczną i z pewnością zostałyby rozerwane na strzępy, gdyby nie wyłączono zasilania.

Efektywność infradźwięków jako broni defensywnej o przerażającej mocy została udowodniona ku „satysfakcji” twórców ich generatora. Przy okazji zrodziło się jednak wiele pytań. Po tym przykrym wypadku samo zbliżenie się po raz drugi do aparatury stanowiło niezbyt przyjemne przeżycie. Jak potężna energia musiała znajdować się na wyjściu tego infradźwiękowego urządzenia, skoro zadziałała nawet na sterujących nim inżynierów?

Z największą ostrożnością i respektem dla potęgi, z którą ma do czynienia, dr Gavreau przeliczył wszystkie parametry swojej konstrukcji. Nie docenił mocy wyzwalanej przez piszczałki – w rzeczywistości znacznie zaniżył wartości wyjściowe dla celów diagnostycznych. Nie przyszło mu do głowy, że wartości te i tak były o wiele za duże jak na infradźwięki!

Ponieważ zebranie danych empirycznych a następnie ich analiza stanowiły jedyną drogę do określenia wpływu infradźwięków na organizmy żywe i materię nieożywioną, ponownie przystąpiono do badań, tym razem jednak generując infradźwięki o minimalnej mocy. Po pierwsze, należało znacznie zmniejszyć rozmiary aparatury, jako że jej dotychczasowe parametry były nie do przyjęcia. Aby zapewnić całkowitą kontrolę śmiertelnych uderzeń, zamontowano cały szereg awaryjnych wyłączników, które uruchamiane były przez ciśnieniową falę infradźwięku. Natężenie, przy którym następowało odcięcie zasilania, można było regulować przy pomocy automatycznych wyłączników barometrycznych.

Dążąc do zbudowania mniejszych i łatwiejszych w obsłudze generatorów infradźwięków dr Gavreau przetestował cały szereg specjalnych rogów i syren różnej wielkości. Każde tych urządzeń było nadzwyczaj prostym, płaskim, okrągłym pudłem rezonansowym z bocznym przewodem wyjściowym. Były to najczęściej powiększone modele mgłowych i policyjnych syren. W kolejnych próbach systematycznie je zmniejszano, ponieważ ich moc na wyjściu wciąż była za duża. Infradźwiękowe syreny mgłowe były zdolne do wytwarzania 2 kilowatów energii infradźwiękowej o częstotliwości 150 herców. Znacznie łatwiej do wymaganych parametrów dawały się dostosować płaskie „syreny policyjne”. Ich ogólne parametry było łatwo określić i stworzono nawet w tym celu odpowiednią formułę matematyczną. Rezonansowy ton syreny obliczano dzieląc jej średnicę przez stałą o wartości 51. Zwiększanie głębokości syreny powodowało wzrost amplitudy. Syrena o średnicy 1,3 m wytwarzała infradźwięki o częstotliwości 37 herców. Ten rodzaj fali infradźwiękowej z powodzeniem wstrząsnął ścianami całego kompleksu budynków laboratorium, mimo iż jej moc wynosiła niespełna dwa waty energii infradźwiękowej.

 

BADANIA TESLI I WOJSKOWE TESTY MEDYCZNE

Do wywołania objawów choroby infradźwiękowej wystarczy niewielka moc. Wielu badaczy naraziło siebie na poważne obrażenia, kiedy rozmyślnie lub przypadkowo udało się im wygenerować infradźwiękowe drgania.

Nikola Tesla stosował drgające platformy jako kurację zwiększającą witalność. Lubował się w „harmonizowaniu ciała” przy pomocy drgających platform własnej konstrukcji. Zamontowane na mocnych, gumowych wspornikach platformy były wprawiane w drgania przy pomocy napędzanych mechanicznie „ekscentrycznych” (mimośrodowych) kół. Ich umiarkowane używanie, na przykład przez około jedną minutę, mogło przyjemnie pobudzić całe ciało do działania na kilka godzin. Nadmierne ich stosowanie mogło jednak prowadzić do śmiertelnej choroby, przy czym najgroźniejsze było nadzwyczajne pobudzenie akcji serca. Całe ciało wręcz „dzwoniło” godzinami przy mocno podwyższonym rytmie pracy serca i znacznym nadciśnieniu. Skutki mogły być wręcz zabójcze.

Pewnego razu bliski przyjaciel Tesli, Samuel Clemens, odmówił zejścia z wibrującej platformy mimo wielokrotnie powtarzanych ostrzeżeń. Tesla żałował potem, że pozwolił mu na nią wejść. Kilka sekund później rozradowany Clemens niemal strzelił kopytami w kalendarz. Przyczyną były infradźwięki.

Tesla często obszernie opisywał wpływ infradźwięków dziennikarzom, którzy naśmiewali się za jego plecami z tego, że taki „malutki dźwięk” może spowodować tak wielkie szkody. A jednak to właśnie przy pomocy tego „malutkiego dźwięku” Tesla o mało nie zrównał z ziemią swojego laboratorium na Houston Street. Zbudowane przez niego kompaktowe generatory infradźwiękowych impulsów miały niesamowitą wydajność. W późniejszym okresie skonstruował i przetestował bronie wykorzystujące infradźwięki zdolne do obrócenia w perzynę całych budynków i miast.

Pewnego razu Walt Disney i jego współpracownicy rozchorowali się, kiedy przewidziany do zilustrowania jednej ze scen efekt dźwiękowy został spowolniony przy pomocy magnetofonu i jednocześnie kilkakrotnie wzmocniony przy pomocy aparatury nagłaśniającej. Oryginalny dźwięk pochodził z urządzenia do łączenia metali – było to brzęczenie o częstotliwości 60 herców, które zostało pięciokrotnie spowolnione do częstotliwości 12 herców. Ten dźwięk wywołał wśród członków zespołu mdłości, które utrzymywały się przez kilka dni.

Infradźwięki zdają się wręcz paraliżować funkcje fizjologiczne organizmu. Wywołują zakłócenia w uchu środkowym pozbawiając organizm poczucia równowagi i unieruchamiając swoje ofiary. Efekt jest taki jak w przypadku przedłużającego się, ostrego stanu chorobowego. Powrót do normalnego stanu wymaga wielu godzin, a nawet dni. Wystawienie na umiarkowane natężenia infradźwięków wytwarza stan chorobowy, z kolei jego zwiększone natężenie może skończyć się śmiercią.

Script logo
Do góry