PROMOTORZY NAPROMIENIOWYWANIA ŻYWNOŚCI

Badania dotyczące napromieniowywania żywności rozpoczęto na początku XX wieku, jednak tak naprawdę problemem tym zajęto się dopiero po drugiej wojnie światowej, kiedy to amerykańska armia zaczęła prowadzić intensywne badania w ramach lansowanego przez prezydenta Eisenhowera programu pod nazwą „Atom w służbie pokoju”. Jego celem było konserwowanie żywności, tak aby oddziały liniowe mogły otrzymywać zawsze „świeże” pożywienie. Większość rozwiniętych krajów prowadziło swoje własne badania w zakresie napromieniowywania żywności.

W latach siedemdziesiątych pojawiła się dobrze zorganizowana i finansowana kampania promująca napromieniowywanie żywności jako dopuszczalne narzędzie w procesie jej wytwarzania.

Głównymi graczami, którzy kształtują program napromieniowywania żywności, są agendy Organizacji Narodów Zjednoczonych, ponadnarodowe spółki wytwarzające żywność i twórcy rządowych przepisów. W czołówce zwolenników napromieniowywania znaleźli się czterej kluczowi członkowie „rodziny” Narodów Zjednoczonych: Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej, Organizacja do spraw Żywności i Rolnictwa (FAO), Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) i Światowa Organizacja Handlu (WTO).5

FAO i WHO argumentują, że proces napromieniowywania jest konieczny do walki z głodem oraz w celu ograniczenia przypadków zatruć pokarmowych. FAO twierdzi, że poprzez zabicie szkodników i mikroorganizmów napromieniowanie zmniejszy straty powstające podczas magazynowania i pomoże w ten sposób w zwiększeniu całorocznych dostaw „zdrowej” żywności. Dowody na poparcie tego twierdzenia są bardzo wątłe i można z równym powodzeniem twierdzić, że znacznie więcej dałoby się uzyskać poprzez poprawę procesu wytwarzania oraz wyposażenie magazynów w środki uniemożliwiające dostęp gryzoni i innych szkodników do przechowywanej w nich żywności.

WHO jest entuzjastycznym zwolennikiem napromieniowywania żywności jako środka umożliwiającego zmniejszenie liczby chorób pokarmowopochodnych. Wiele składników łańcucha pokarmowego zostało skażonych takimi organizmami, jak salmonella, i koszt odkażenia całego procesu byłby ogromny. Jest to szczególnie widoczne w przypadku choćby drobiu. W wyniku zaniedbań wiele krajów dopuściło do skażenia salmonellą procesu wytwarzania drobiu. Organizm ten ma charakter endemiczny dla środowiska farm drobiu. Zasiedla nie tylko materiał hodowlany, ale również pomieszczenia i środki transportu. Zamiast prób wprowadzenia właściwego reżymu hodowlanego oraz upewnienia się, że stado jest wolne od salmonelli i stale utrzymywane w tym stanie, łatwiej dopuścić do wysokiego stopnia skażenia, a następnie zastosować napromieniowanie drobiu w celu zabicia tych zarazków.6

W latach 1970. Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej połączyła swoje siły z FAO i WHO i zawłaszczyła rządy nad globalną polityką żywieniową. Te trzy organizacje utworzyły Połączony Komitet Ekspertów ds. Napromieniowywania Żywności (Joint Expert Committee on Food Irradiation; w skrócie JECFI), któremu powierzono zbadanie „zdrowotności procesu napromieniowywania żywności”. Wśród jego członków znaleźli się między innymi przedstawiciele USA, Australii i Indii.

W roku 1976, a następnie w roku 1980 JECFI oświadczył, że napromieniowanie dowolnego rodzaju żywności dawką nie przekraczającą 10 kilograyów nie stanowi żadnego niebezpieczeństwa ani nie rodzi jakichkolwiek problemów żywieniowych lub mikrobiologicznych.7 Wniosek ten ogłoszono, mimo iż nigdy nie przeprowadzono wyczerpujących badań wpływu długoterminowej diety składającej się z napromieniowanej żywności.

W roku 1983 zalecenia JEFCI zostały przyjęte przez Codex Alimentarius Commission, połączony organ FAO i WHO, jako międzynarodowa „norma”. Codex jest organem służącym harmonizowaniu międzynarodowych praw dotyczących handlu żywnością, ułatwiających poszczególnym krajom i przedsiębiorstwom prowadzenie importu i eksportu żywności. Codex z definicji sprzeciwia się narodowym i miejscowym ograniczeniom, oznakowaniom i preferencjom.

Do narodowych komitetów Codexu wyznaczani są z reguły konsultanci reprezentujący ponadnarodowe spółki żywnościowe oraz przedstawiciele przemysłu żywieniowego. Szefem Codexu jest obecnie Tom Billy, szef Departamentu Bezpieczeństwa i Nadzoru Żywności Pochodzenia Rolniczego Stanów Zjednoczonych, człowiek odpowiedzialny za rozprzężenie przemysłu mięsnego w USA.8

Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej koordynuje działalność Międzynarodowego Zespołu Konsultacyjnego ds. Napromieniowywania Żywności (ICGFI), który składa się obecnie z 39 członków rekrutujących się z rządów stosujących napromieniowywanie żywności lub zainteresowanych tych procesem.9 ICGFI promuje stosowanie napromieniowywania poprzez odpowiednie wydawnictwa i organizowanie stosownych seminariów, spotkań i konferencji prasowych na całym świecie, które mają na celu ukazywanie rzekomych zalet napromieniowywania.10

W roku 1997 Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) wypuściła programowe oświadczenie prasowe w sprawie napromieniowywania żywności, deklarując w nim, że „nie należy wprowadzać żadnych ograniczeń w stosunku do żywności napromieniowanej dawkami większymi od zalecanego obecnie przez Codex Alimentarius Commission górnego pułapu w wysokości 10 kGy [10 kilograyów]”. I dalej czytamy: „...rzeczywista ilość zastosowanego promieniowania jonizującego ma znaczenie drugorzędne... można stosować dawki wynoszące nawet 75 kGy, jak to się już czyni w niektórych krajach, i wynik będzie taki sam – żywość będzie bezpieczna, zdrowa i będzie posiadała odpowiednie składniki... biorąc pod uwagę te zachęcające wnioski, Światowa Organizacja Zdrowia ma nadzieję, że napromieniowywanie żywności zyska obecnie na popularności jako środek poprawy jej bezpieczeństwa”.11

 

CO SIĘ DZIEJE Z NAPROMIENIOWANĄ ŻYWNOŚCIĄ?

Ci, którzy myślą, że zamiast liczników kalorii będą musieli stosować liczniki Geigera-Müllera, mogą się nie martwić! Eksperci twierdzą, że napromieniowana żywność nie staje się radioaktywna, zaś napromieniowanie jest procesem całkowicie bezpiecznym. Ich wnioski w sprawie napromieniowywania żywności są zawsze wyrażane w kategoriach zalet i bezpieczeństwa napromieniowanej żywności. Niejasności co do bezpieczeństwa nigdy nie pojawiają się w raportach międzynarodowych organizacji optujących za napromieniowywaniem. Jeśli w ogóle mówi się w nich o zmianach chemicznych, to zbywane są one zawsze stwierdzeniem, że są one „mało istotne” lub znacznie mniejsze od tych, jakie występują w innych procesach przetwarzania żywności.

Podczas gdy chemiczne zmiany są podobne do tych zachodzących w innych procesach przetwarzania żywności, ilości wytworzonych związków chemicznych różnią się znacznie. Kiedy promieniowanie uderza w żywność lub inny materiał, zmienia jego energię. Te zmiany mogą powodować ogrzanie, tak jak w przypadku przygotowywania potraw w kuchence mikrofalowej. Przy pewnym poziomie energii promieniowanie jest w stanie wybić elektrony z atomów materiału, który jest bombardowany. Molekularna struktura bombardowanego pożywienia zostaje w czasie napromieniowywania naruszona i tworzą się wolne rodniki, które mogą wchodzić w reakcje z żywnością i tworzyć nowe substancje chemiczne, zwane produktami radiacyjnymi. O niektórych z nich wiadomo, że są rakotwórcze, na przykład benzen, który powstaje w napromieniowanym mięsie wołowym. Są też i takie, które powstają tylko podczas napromieniowywania.

 

ŻYWNOŚĆ TRAKTOWANA PROMIENIOWANIEM JONIZUJĄCYM

 

Zakładając, że napromieniowywanie jest pod właściwą kontrolą, poddawana mu żywność nie powinna być promieniotwórcza. Wysokoenergetyczne promieniowanie jonizujące może jednak spowodować, że bombardowany nim materiał stanie się promieniotwórczy. Ważne jest więc, aby do napromieniowywania żywności używano jedynie promieniowania jonizującego o niskiej energii. Gdyby źródło promieniowania uległo uszkodzeniu, żywność mogłaby ulec radioaktywnemu skażeniu. W ośrodkach napromieniowywania należy więc zachować najwyższą ostrożność.

Przy napromieniowywaniu żywności można uzyskać następujące efekty:

Raduryzacja – proces napromieniowywania dawkami poniżej 1 kGy pozwalający powstrzymać kiełkowanie między innymi takich warzyw, jak ziemniaki i cebula. W przypadku owoców opóźnia dojrzewanie, co pozwala je dłużej przechowywać i transportować na duże odległości. Proces ten pozwala też zabijać szkodniki w przyprawach i różnych ziarnach, np. pszenicy i ryżu.

Radycydacja – proces napromieniowywania dawkami między 1 i 10 kGy pozwalający ograniczyć liczbę mikroorganizmów, takich jak drożdże, pleśnie i bakterie, które są przyczyną psucia się żywności, w stopniu umożliwiającym znaczne wydłużenie okresu ich przechowywania oraz zmniejszenie ryzyka wystąpienia zatruć pokarmowych.

Radappertyzacja – proces napromieniowywania dawkami powyżej 10 kGy umożliwiający całkowitą sterylizację, czyli zabicie wszystkich bakterii i wirusów. Stosuje się go głównie do produktów mięsnych, co pozwala na praktycznie nieskończenie długi okres ich przechowywania.

(Źródło: T. Webb, T. Lang (Londyńska Komisja ds. Żywności)
The Food Irradiation: The Facts (Napromieniowywanie żywności – fakty)
Thorsons Publishing Group, 1987)

 

Chociaż napromieniowanie może zabić bakterie, nie usunie toksyn przez nie wytworzonych. Wzmożone wytwarzanie aflatoksyn w wyniku napromieniowania zaobserwowano po raz pierwszy w roku 197312 i potwierdzono w latach 1976 i 1978. Aflatoksyny to bardzo silne związki powodujące raka wątroby. W wyniku napromieniowania niszczone są witaminy A, C, D, E, K oraz niektóre witaminy z grupy B, zwłaszcza B1, B2, B3, B6 i B12. Ilość zniszczonych witamin zależy od rodzaju żywności i dawki promieniowania. Soki owocowe tracą więcej niż świeże owoce, zaś te ostanie więcej niż jarzyny, ziarno i produkty mięsne.13

Script logo
Do góry