Cóż więc znaleźli oni wysoko na biblijnej, świętej górze? Na początku niewiele, niemniej na obszernym płaskowyżu w pobliżu szczytu było wyraźnie widać ślady starożytnego siedliska – kilka filarów i pionowych obelisków wystających z rumowiska. Rumowisko to było skutkiem postępującej przez 3000 lat erozji powodowanej przez wiatr i osunięcia gruntu. Kiedy je oczyszczono, ukazała się cała prawda o biblijnej historii. Petrie pisał:

 

Nie ma żadnego innego zabytku, którego byśmy bardziej żałowali, że nie zachował się w lepszym stanie. Cały był pogrzebany i nikt nie miał o nim pojęcia, dopóki nie oczyściliśmy tamtego miejsca.

 

Pod rumowiskiem znajdował się ogromny kompleks świątynny. W obrębie murów znajdowała się zewnętrzna świątynia ponad siedemdziesięciometrowej długości, która wychodziła z wewnętrznej świątyni wyciosanej w wielkiej grocie w zboczu góry. Z różnych kartuszy20, rzeźb i inskrypcji wynikało, że ta świątynia była użytkowana już w czasach faraona Snofru, który żył około 2600 lat p.n.e. i którego bezpośredni potomkowie zbudowali piramidy w Gizie.

Naziemna część świątyni zbudowana była z piaskowca wyciętego z góry i składała się z szeregu przylegających do siebie przedsionków, kaplic, dziedzińców, kabin i komór. Najważniejszymi z nich, które odkopano, były: główne sanktuarium, kaplica królów, dziedziniec portykowy i sala bogini Hathor, której zresztą poświęcony był cały ten świątynny kompleks.

Wszędzie wkoło stały filary i stele poświęcone królom (faraonom) panującym na przestrzeni wieków w Egipcie. Wizerunki niektórych z nich, jak na przykład Totmesa III (założyciela ruchu różokrzyżowców w Egipcie) widniały na wielu obeliskach i ściennych reliefach.

Znajdująca się obok grota Hathor była wykuta w skale. Jej ściany były płaskie i gładkie. W środku stał (od około 1820 roku p.n.e.) wielki filar faraona Amenemhata III, zięcia Esaua. Byli tam również przedstawieni jego główny szambelan i strażnik pieczęci.

Głęboko w grocie Petrie odnalazł wapienną płytę faraona Ramzesa I (uważanego przez egiptologów za przeciwnika kultu Atona), na której, co ciekawe, określa on siebie jako „władcę wszystkiego, co podlega Atonowi”. Znaleziono również popiersie matki Echnatona, królowej Egiptu Teje, z jej kartuszem osadzonym w koronie.

Na dziedzińcach i w holach zewnętrznej świątyni znajdowały się liczne zbiorniki i okrągłe baseny wraz z szeregiem dziwnie ukształtowanych ławo-stołów z niszami z przodu i blatami na różnych poziomach. Były tam również okrągłe stoły, tace i talerze, oraz alabastrowe wazy i pojemniki, z których wiele miało kształt kwiatu lotosu. W pomieszczeniach znajdowała się też pokaźna kolekcja płytek o szklistej powierzchni, kartuszy, skarabeuszy i świętych ornamentów ozdobionych spiralami, rombami i koszyczkami. Były tam ponadto magiczne pałeczki z nieznanego, twardego materiału, a w portyku dwa stożkowate kamienie o wysokości 6 i 9 cali (15 i 23 cm).

Znaleziska te zaskoczyły odkrywców, lecz w jeszcze większe zdumienie wprawiły ich metalurgiczne tygle. Egiptolodzy do dzisiaj nie są zgodni co do przeznaczenia tygli w świątyni... a także w kwestii tajemniczej substancji zwanej mfkzt, która, jak się zdaje, jest w jakiś sposób związana z tymi tyglami i stożkowatymi kamieniami, o których mówiły liczne wzmianki na ściennych napisach i stelach.

Niektórzy sugerowali, że mfkzt może oznaczać miedź, inni, że turkus, a jeszcze inni, że malachit. Były to jednak przypuszczenia pozbawione podstaw, zwłaszcza że nigdzie w pobliżu nie było żadnego z tych materiałów.

Synaj znany jest z kopalni turkusów, lecz jeśli wydobywanie tych kamieni było jednym z zadań świątynnych mistrzów przez tyle stuleci, wówczas należałoby spodziewać się ich obfitości w egipskich świątyniach. Tak jednak nie jest. Znajdowano je tam bardzo rzadko.

Kolejną przyczyną wątpliwości były niezliczone inskrypcje dotyczące „chleba” w połączeniu z wyraźnie widocznym hieroglifem oznaczającym „światło”, które znaleziono w kaplicy królów.

Jednak odkryciem, które wywołało największą konsternację, było odkopanie czegoś, co zidentyfikowano jako enigmatyczną substancję mfkzt, do której zdawał się odnosić symbol „chleba”. Była to znaczna ilość czystego, nie postarzałego białego proszku, który spoczywał na głębokości kilku cali w pomieszczeniu magazynowym.

Niektórzy sugerowali, że to pozostałość po wytopie miedzi, lecz bardzo szybko odrzucono tę hipotezę, z uwagi na to, że proces wytopu miedzi nie pozostawia białego proszku, ale gęstą czarną szlakę. Co więcej, w promieniu wielu mil od świątyni nie było żadnych źródeł miedzi, zaś dawne warsztaty hutnicze znajdowały się w odległych dolinach.

Inni sądzili, że ten proszek jest popiołem powstałym z palenia roślin w procesie uzyskiwania zasad, lecz nie znaleziono najdrobniejszych śladów jakichkolwiek osadów roślinnych.

Z braku innego wyjaśnienia uznano, że biały proszek i stożkowate naczynia były prawdopodobnie związane z jakąś formą obrządku składania ofiar, lecz część uczonych zakwestionowała tę wersję, wskazując na fakt, że świątynia była egipska i że w tym kraju nie istniał zwyczaj składania ofiar ze zwierząt. Co więcej, nie odnaleziono żadnych resztek kości lub jakiejkolwiek obcej substancji w mfkzt, który wyglądał dla wszystkich jak sakralny talk w proszku.

Część tego tajemniczego proszku zabrano do Wielkiej Brytanii w celu jego zbadania, jednak wyników tych badań nigdy nie opublikowano. Resztę (otwartą po 3000 lat i wystawioną na działanie żywiołów) zostawiono na pastwę pustynnych wiatrów.

 

Wkrótce stało się oczywiste, że ten proszek wygląda bardzo podobnie do mezopotamskiego Ogniowego Kamienia lub shem-an-ny – substancji, która była sporządzana w postaci chleba i używana do karmienia świetlistych ciał babilońskich królów i egipskich faraonów.

To tłumaczy również znalezione w świątyni inskrypcje podkreślające znaczenie chleba i światła. Ten biały proszek (shem-an-na) był identyfikowany ze świętą manną, którą Aaron umieścił w Arce Przymierza. W Egipcie ciastka wykonane z tego proszku zwano „pokarmem scheffa”, z kolei Izraelici nazywali je „chlebem pokładnym”.

Księga Wyjścia mówi, że Mistrzem Rzemiosł, tym, który sporządził oryginalny chleb pokładny dla Mojżesza na Synaju, był Besaleel, syn Uriego Ben Hura. Besaleel nie był jednak piekarzem, ale znanym złotnikiem, tym, który wykonał złote ozdoby do Tabernakulum i Arki Przymierza. Jest to zgodne z funkcją kapłanów – Mistrzów Rzemiosł w Mezopotamii. Byli oni wielkimi Wulkanami i metalurgami Tubal-kaina, którzy produkowali shem-an-nę z czystego złota.

Liczne tygle, stożkowate naczynia, różnorodne zbiorniki, stoły i inne sprzęty sprawiały, że ta synajska świątynia bardziej przypominała laboratorium niż miejsce kultu. Tak też i było.

To, co znalazł Petrie, było w rzeczywistości laboratorium alchemicznym Echnatona i osiemnastu dynastii faraonów, którzy panowali przed nim. Była to świątynia-laboratorium, w której piec metalurgiczny ryczał i dymił w procesie wytwarzania świętego ogniowego kamienia wysokospinowej shemanny.

I oto zupełnie nieoczekiwanie słowa Księgi Wyjścia nabierają sensu, kiedy je analizujemy ze zupełnie innego punktu widzenia:

 

Góra zaś Synaj była cała spowita dymem, gdyż Pan zstąpił na nią w ogniu i uniósł się dym z niej jakby z pieca, i cała góra bardzo się trzęsła. [19.18]

 

W Księdze Wyjścia czytamy, że Mojżesz wziął złotego cielca, którego wykonali Izraelici, i spalił go w ogniu, obracając go w biały proszek. Jest to właśnie opis procesu wytwarzania shem-an-ny. Jest również oczywiste, że egipscy kapłani bogini Hathor od niezliczonych pokoleń podsycali swój ogień, dopóki w czasach Mojżesza do głosu nie doszli kapłani Atona.

Tym, który zreorganizował starożytne szkoły nauk tajemnych Thota i założył Królewską Szkołę Mistrzów Rzemiosła w Karnaku, był faraon Totmes III. Nazywano ich Wielkim Białym Bractwem ze względu na ich zainteresowanie tajemniczym białym proszkiem. Jeden z jego odłamów zajmował się medycyną i uzdrawianiem i stał się znany jako Egipscy Terapeuci. W późniejszym czasie Terapeuci rozciągnęli swoją działalność na Palestynę, a w szczególności na judejską osadę Qumran, gdzie przeszli do historii jako esseńczycy.

Script logo
Do góry