HISTORIA FORMUŁY E = MC2

Od kogo pochodzi koncepcja zamiany materii w energię i odwrotnie? Otóż, datuje się ona wstecz co najmniej do Isaaca Newtona (1704). Brown (1967) stwierdził: „Tak więc powoli wyłaniała się formuła E = mc2, którą w roku 1900 zasugerował Poincaré”.

Jednej rzeczy możemy być pewni, to nie Einstein wymyślił równanie E = mc2, a jeśli nie on, to kto?

Bjerknes (2002) jako ewentualnego kandydata proponuje S. Tovlera Prestona, który „sformułował koncepcje energii jądrowej, bomby atomowej i nadprzewodnictwa w latach siedemdziesiątych XIX wieku na bazie równania E = mc2”.

Oprócz Prestona za jednego z głównych udziałowców równania E = mc2 należy uznać Olinto De Pretto (1904). Tym, co czyni to przypuszczenie prawdopodobnym, jest zbieżność w czasie oraz fakt, że Einstein mówił płynnie po włosku, przeglądał prace włoskich fizyków, zaś jego najlepszym przyjacielem był Michele Besso, szwajcarski Włoch. Najwyraźniej Einstein (1905) miał dostęp do tej literatury i wystarczające umiejętności, aby czytać ją ze zrozumieniem. W artykule „Einstein’s E = mc2 «was Italian’s idea»” („Einsteinowska formuła E = mc2 «była włoskim pomysłem»”) (Caroll, 1999) widzimy czarno na białym, że De Pretto znacznie wyprzedził Einsteina w sformułowaniu wzoru E = mc2.

Komentując to, że miał świadomość, iż z niewielkiej masy można wyzwolić ogromną ilość energii, można powiedzieć, że Preston (1875) wiedział i rozumiał to, jeszcze zanim Einstein się urodził. Preston rzeczywiście stosował wzór E = mc2 w swoich pracach, ponieważ ustalona przez niego wielkość (chodzi o to, że według niego 0,0648 grama materii jest w stanie unieść obiekt o wadze 100 000 ton na wysokość 3000 metrów) wyraźnie wywodzi się z równania E = mc2.

Według Ivesa (1952) wyprowadzenie wzoru E = mc2, które przeprowadził Einstein, było wadliwe, ponieważ zamierzał udowodnić coś, co z góry założył. Jest to bardzo podobne do niefrasobliwego posługiwania się równaniami dotyczącymi radioaktywnego rozpadu, które wyprowadził. Okazało się, że Einstein pomieszał kinematykę z mechaniką i wykombinował neutrino. Neutrino może być mityczną cząstką przypadkiem wykreowaną przez Einsteina (Carezani, 1999). Mamy tu dwie możliwości do wyboru: albo jest co najmniej 40 rodzajów neutrin albo w ogóle ich nie ma. Ma tu zastosowanie brzytwa Ockhama1.

 

ZAĆMIENIE Z ROKU 1919

Nie ma lepszego przykładu naukowego oszustwa od tego, co stało się w tropikach w dniu 29 maja 1919 roku. Jest absolutnie oczywiste, że Eddington sfałszował dane dotyczące zaćmienia słońca, tak aby potwierdzały tezy Einsteina przedstawione w ogólnej teorii względności. O okolicznościach towarzyszących temu zaćmieniu piszą Poor (1930), Brown (1967), Clark (1984) i McCausland (2001).

To, co czyni ekspedycje do Sobral i Principe2 tak podejrzanymi, to żarliwe poparcie, jakiego Eddington udzielił Einsteinowi, co widać w jego oświadczeniu: „Stojąc na stanowisku sprawdzania i ostatecznie weryfikując [podkreślenie moje – R.M.] teorię «wroga», nasze narodowe obserwatorium podtrzymało najlepsze tradycje naukowe” (Clark, 1984). W tym przypadku Eddington był wyraźnie na bakier z podstawowymi założeniami nauki. Jego zadaniem było zbieranie danych a nie weryfikowanie teorii Einsteina.

Dalsze dowody oszustwa można wydedukować z osobistych oświadczeń Eddingtona przedstawionych przez Clarka (jak wyżej, str. 285): „29 maja od rana padał deszcz, który ustał dopiero około południa. Aż do 13.30, kiedy zaćmienie już się zaczęło, zespół nie uzyskał widoczności Słońca. «Musieliśmy wykonać nasze fotografie na wiarę [podkreślenie moje – R.M.]»”. Z tego opisu widać wyraźnie prawdziwe nastawienie Eddingtona, który był zdeterminowany zrobić wszystko, aby udowodnić, że Einstein miał rację. Eddingtona nic nie było w stanie powstrzymać. „Wyglądało na to, że wbrew ogromnemu wysiłkowi, przynajmniej w odniesieniu do ekspedycji na Principe, całość mogła okazać się fiaskiem”. „Wywoływaliśmy zdjęcia, po dwa każdej nocy przez sześć nocy po zaćmieniu... Pochmurne niebo zniweczyło moje plany i musiałem potraktować pomiary w inny sposób, niż zamierzałem, i dlatego nie mogłem wystosować wstępnego doniesienia o wynikach [podkreślenie moje – R.M.]” (Clark, jak wyżej).

W rzeczywistości słowa Eddingtona mówią wszystko o wyniku. Gdy tylko znalazł strzęp danych, które były w zgodzie z ogólną teorią względności „Einsteina”, natychmiast ogłosił to jako jej potwierdzenie. Czy tak powinna wyglądać nauka?

Gdzie byli astronomowie, kiedy Eddington przedstawiał swoje wyniki? Czy ktoś poza Eddingtonem rzucił okiem na te zdjęcia? Otóż była taka osoba. Człowiek ten nazywał się Poor i w całości odrzucił wyniki Eddingtona. Powinno to zmusić do zastanowienia się każdego etycznego naukowca.

Oto kilka cytatów z podsumowania Poora: „Matematyczny wzór, za pomocą którego Einstein obliczył ugięcie promieni świetlnych przechodzących na krawędzi Słońca, jest dobrze znanym wzorem z zakresu optyki fizycznej”. „Ani jedna z zasadniczych koncepcji [podkreślenie moje – R.M.] zmienności czasu albo zwijania lub skręcania przestrzeni, jednoczesności lub względności ruchu nie jest w żaden sposób związana z przewidywaniami Einsteina dotyczącymi ugięcia światła [podkreślenie moje – R.M.]”. „Wielu ekspedycjom związanym z zaćmieniami Słońca nadano fikcyjną rangę. Ich wyniki nie są w stanie udowodnić ani obalić teorii względności [podkreślenie moje – R.M.]...” (Poor, 1930).

Od Browna (1967) dowiadujemy się, że Eddington nie mógł się doczekać, kiedy społeczność naukowa uzna potwierdzenie teorii Einsteina. To, na czym bazował, było przedwczesną oceną płytek fotograficznych. Początkowo światło gwiazd zdawało się uginać, tak jak powinno, jak wymagała tego teoria Einsteina, ale potem, jak twierdzi Brown, przyszło niespodziewane: światło kilku gwiazd uginało się w kierunku poprzecznym do spodziewanego, a jeszcze innych w kierunku przeciwnym, niż przewidywała teoria względności.

Poor wykazał (1930) absurdalność danych zebranych podczas zaćmienia w roku 1919, podkreślając, że 85 procent danych będących wynikiem obserwacji południowo-amerykańskiego zaćmienia (chodzi o dane z Sobral w Brazylii) zostało odrzuconych z powodu „przypadkowych błędów”, czyli takich, które były niezgodne ze skalą stałej Einsteina. Dziwnym zbiegiem okoliczności 15 procent „dobrych” danych było zgodnych ze skalą stałej Einsteina. Ostatecznie dane dotyczące gwiazd, które nie potwierdzały wniosków wypływających z teorii Einsteina, trafiły do szuflady i mit poszedł w świat, i z czasem uprawomocnił się.

I tak oto, na podstawie garści dwuznacznych danych, 200 lat teoretycznych rozważań, eksperymentowania i obserwacji zostało usuniętych na bok, aby zrobić miejsce dla Einsteina, zaś zdyskredytowany eksperyment Eddingtona jest wciąż cytowany przez Stephena Hawkinga, jak gdyby to była ewangelia (1999).

Doprawdy trudno zrozumieć, w jaki sposób Hawking mógł oświadczyć: „Nowa teoria zakrzywionej czasoprzestrzeni została nazwana ogólną teorią względności... Została potwierdzona w spektakularnym stylu w roku 1919, kiedy to brytyjska ekspedycja do Afryki Zachodniej zaobserwowała lekkie przesunięcie pozycji gwiazd w pobliżu Słońca w czasie zaćmienia. Ich światło, jak to przewidział Einstein, uległo ugięciu podczas przechodzenia obok Słońca. Tak oto znalazł się bezpośredni dowód na to, że przestrzeń i czas ulegają zakrzywieniu”. Czy Hawking rzeczywiście uważa, że garść naciąganych danych może stanowić podstawę do obalenia paradygmatu, który przetrwał ponad dwa wieki surowej analizy.

Rzeczywiste pytanie brzmi: „Gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla Einsteina?” Gdy pisał swój opublikowany w roku 1935 elaborat, z całą pewnością musiał znać pracę Poora, w której czytamy: „Rzeczywiste przesunięcia gwiazdowe, jeśli mają miejsce, w najmniejszym stopniu nie wykazują podobieństwa do przewidzianych przez Einsteina – nie są zgodne co do kierunku, rozmiarów ani stopnia spadku wraz z oddalaniem się od Słońca”. Dlaczego Einstein nie ustosunkował się do publikacji, która bezpośrednio godziła w jego pracę? Dlaczego zwolennicy Einsteina nie starali się wyjaśnić sprawy fałszywych danych z roku 1919?

Tym, co czyni to mocno podejrzanym, jest to, że zarówno przyrządy, jak i warunki fizyczne nie odpowiadały potrzebom wykonania pomiarów o wielkiej dokładności. Jak podkreśla opublikowany w Internecie w roku 2002 artykuł Brytyjskiego Instytutu Fizyki Precyzyjnej aparaty fotograficzne z przysłoną miały dokładność zaledwie 1/25 stopnia, co oznacza, że z samego powodu niedokładności aparatu odczyty Eddingtona były 200 razy za mało dokładne.

McCausland (2001) cytuje byłego redaktora magazynu Nature, Johna Maddoxa: „[Crommelin i Eddington] byli zdeterminowani [podkreślenie moje – R.M.] dokonać pomiaru odchylenia promieni świetlnych...” „Tym, co nie jest dobrze udokumentowane, jest to, że pomiary przeprowadzone w roku 1919 nie były zbyt dokładne [podkreślenie moje – R.M.]”. „Wbrew faktowi, że dowody eksperymentalne teorii względności z roku 1919 wydają się być bardzo liche, niesamowita sława Einsteina pozostała nietknięta, a jego teoria jest nadal traktowana jako jedno z największych osiągnięć ludzkiej myśli”.

Script logo
Do góry