Inni naukowcy wcale nie byli tak oszołomieni szczególną teorią względności „Einsteina”, jak to miało miejsce w przypadku zwykłych ludzi. „Kolejną dziwną cechą obecnie słynnej pracy Einsteina z roku 1905 jest brak w niej odsyłaczy do Poincaré’a oraz innych autorów” – napisał Max Born w Physics in My Generation (Fizyka mojego pokolenia). „Odnosi się wrażenie zupełnie nowego pomysłu, ale, jak już próbowałem wyjaśnić, to wcale nie jest prawdą” (Born, 1956).

G. Burniston Brown (1967) pisze: „Wynika z tego, wbrew powszechnej opinii, że Einstein odegrał tylko podrzędną rolę w wyprowadzeniu użytecznych wzorów ograniczonej lub szczególnej teorii względności, przy czym Whittaker nazywał tę teorię teorią Poincaré’a i Lorentza...”

Ponieważ w pewnych kręgach szczególna teoria względności Einsteina była znana jako szczególna teoria względności Poincaré’a i Lorentza, ktoś mógłby pomyśleć, że Poincaré i Lorentz mieli jakiś związek z jej opracowaniem. Tym, co denerwuje w pracy Einsteina, jest to, że mimo iż Poincaré był największym na świecie znawcą teorii względności, odnosi się wrażenie, jakby Einstein nigdy nie słyszał o czymkolwiek wartym wzmianki będącym dziełem Poincaré’a!

W publicznym wystąpieniu we wrześniu 1904 roku Poincaré wygłosił kilka istotnych uwag na temat szczególnej teorii względności. „Wszystkie te wyniki, jeśli zostaną potwierdzone, oznaczają powstanie zupełnie nowej mechaniki... której charakterystyczną cechą byłoby przede wszystkim to, że nie ma prędkości większej od tej, którą ma światło... ponieważ ciała przeciwstawiłyby się rosnącej bezwładności wynikającej z przyczyn, które będą miały tendencję do przyspieszania ich ruchu, i bezwładność ta urosłaby do nieskończoności przy osiągnięciu prędkości światła... Tym bardziej dla obserwatora niesionego w ruchu postępowym – on nie spodziewa się, by jakakolwiek pozorna prędkość mogła przewyższyć prędkość światła, co byłoby sprzecznością, jeśli przypomnimy sobie, że ten obserwator nie używałby tych samych zegarów, co obserwator pozostający w spoczynku, ale zegarów mierzących w rzeczywistości «czas lokalny»”. (Poincaré, 1905)

 

EINSTEIN PLAGIATOR

Nadszedł czas, aby powiedzieć wprost, kim był Einstein – był plagiatorem. Był pozbawiony skrupułów i kradł prace innych, podając je jako własne. To, że czynił to rozmyślnie, wydaje się oczywiste.

Oto fragment z książki Ronalda W. Clarka Einstein: The Life and Times (Einstein – życie i czasy), w której brak jest odwołań do Poincaré’a, z wyjątkiem kilku nic nie znaczących cytatów. I tak na stronie 101 czytamy: „Praca «O Elektrodynamice Ciał w Ruchu»... jest pod wieloma względami jedną z najwybitniejszych prac naukowych, jakie kiedykolwiek napisano. Nawet jej forma i styl są niezwykłe – brak w niej przypisów i odsyłaczy, które dodają wagi najpoważniejszym opracowaniom... [pokreślenie moje R.M.]”.

Dlaczego Einstein miałby przy jego doświadczeniu na stanowisku urzędnika patentowego nie zdawać sobie sprawy z potrzeby podania przypisów i odsyłaczy do swojego artykułu o szczególnej teorii względności? Należałoby się raczej spodziewać, że jako neofita raczej przesadzi w ich ilości, a nie pominie je.

Czyż nie należało się również spodziewać trochę większych standardów ze strony wydawcy, któremu przedstawiono długi elaborat, którego autor nie miał ustalonej pozycji? Najwyraźniej zawiodła kontrola jakości, gdy Annalen der Physik kierował tę pracę do publikacji. Wytrawniejsi wydawcy odrzuciliby taką pracę, nawet jej nie czytając. Jako minimum, należałoby się spodziewać, że wydawca przejrzy literaturę, aby sprawdzić, czy roszczenia Einsteina do pierwszeństwa są uzasadnione.

Max Born stwierdził: „Uderzające [podkreślenie moje – R.M.] jest to, że ta praca nie zawiera ani jednego przypisu do wcześniejszej literatury” (Born, 1956). Wyraźnie uwypukla fakt, że brak przypisów jest sprawą nienormalną oraz że nawet jak na standardy początku XX wieku było to bardzo dziwne, wręcz nieprofesjonalne.

Einstein kręcił i gmatwał wszystko, aby uniknąć oskarżeń o plagiat, lecz jego krętactwa były ewidentne.

Bjerknes (2002) przytacza następujący ustęp autorstwa MacKaye’a: „Wyjaśnienie Einsteina jest wielowymiarowym upostaciowieniem poglądu Lorentza... Tak więc teoria Einsteina nie jest zaprzeczeniem bądź alternatywą tej, którą przedstawił Lorentz. To tylko duplikat lub przebranie jej w inne szaty... Einstein utrzymuje, że teoria Lorentza jest prawidłowa, lecz że nie zgadza się z jej «interpretacją». Czyż więc to nie oznacza, że teoria Einsteina jest po prostu przefasonowaniem teorii Lorentza, zaś pozorna niegodność w sprawie «interpretacji» jest niczym innym jak grą słów?”

Poincaré napisał 30 książek i ponad 500 prac z dziedziny filozofii, matematyki i fizyki. Einstein pisał prace matematyczne, fizyczne i filozoficzne i jednocześnie utrzymywał, że wkład Poincaré’a do fizyki był mu nieznany.

Mimo to wiele pomysłów Poincaré’a – na przykład to, że prędkość światła jest górną granicą oraz że masa wzrasta wraz z prędkością – zostało wplecionych w pracę Einsteina „O Elektrodynamice Ciał w Ruchu” bez podania odnośników, skąd pochodzą.

Kradzież koncepcji zawartych w dziełach Lorentza i Poincaré’a, której dopuścił się Einstein, aby umieścić je w swojej pracy, podniosła poprzeczkę plagiatorstwa na wyższy poziom. W dobie współczesnej przy tak rozwiniętym przepływie informacji, tego rodzaju plagiat nie przeszedłby łatwo, tym niemniej środowisko fizyków wciąż nie kwapi się do skorygowania tej historii.

W swojej pracy z roku 1907 Einstein przedstawił własny pogląd na plagiatorstwo, stwierdzając: „Wydaje mi się, że natura biznesu polega na tym, że to, co następuje, było już kiedyś częściowo rozwiązane przez innych. Jednakże, z uwagi na fakt, że to, o co tu idzie, jest przedstawiane z nowego punktu widzenia, uważam się upoważniony do zaniechania pedantycznych badań literatury...”

Inaczej mówiąc, Einstein uważa, że plagiat, jeśli się go odpowiednio opakuje, stanowi akceptowalne narzędzie badawcze.

Najbardziej wiarygodne źródło Webster’s New International Dictionary of the English Language (Nowy Międzynarodowy Słownik Języka Angielskiego Webstera) (wydanie drugie, pełne, 1947, str. 1878) tak oto definiuje pojęcie „popełnić plagiat”: „ukraść lub wykraść i podać za swoje (poglądy, słowa, utwory artystyczne etc. stworzone przez kogoś innego), używać poglądów, wyrażeń lub dzieł stworzonych przez kogoś innego bez podania ich źródła [podkreślenie moje – R.M.]. Popełnić plagiat” Czyż nie to właśnie zrobił Einstein?

Powołanie się na innych autorów wiąże się z dwoma zagadnieniami: wyczuciem chwili i stosownością. Powiedzenie światu 30 lat po fakcie, że Lorentz dostarczył podstaw do szczególnej teorii względności, jest nietaktem i w żadnym wypadku nie oznacza powołania się na innych autorów. To, co Einstein napisał po fakcie na temat wkładu Lorentza, nie zmienia faktu, że jest plagiatorem.

Prawdziwa natura plagiatorstwa Einsteina ujawnia się wyraźnie w jego pracy z roku 1935 zatytułowanej „Elementary Derivation of the Equivalence of Mass and Energy” („Podstawowe wyprowadzenie równoważności masy i energii”), w której polemizując z Maxwellem napisał: „Problem niezależności tych związków ma charakter naturalny ze względu na transformację Lorentza stanowiącą prawdziwą podstawę szczególnej teorii względności [podkreślenie moje – R.M.]”.

Tak więc Einstein sam przyznał, że transformacja Lorentza stanowiła rzeczywistą podstawę jego pracy z roku 1905. Jeśli ktoś wątpi, że był on plagiatorem, niech zada sobie proste pytanie: „Co Einstein wiedział i kiedy to wiedział?” Plagiat Einsteina był popełniony z premedytacją, a nie przypadkowo (Moody, 2001).

Script logo
Do góry